Witam! Obiecana miniaturka z dedykacją dla NOX z pairingiem Draco i Astoria. Zapraszam do czytania i komentowania! :)
~Chriss
WCZEŚNIEJ
Siedzę
w swojej komnacie, trzymam w ręce piały arkusz i pióro. Wpatruję się w płynące
po niebie obłoki i wyobrażam sobie, że jestem kimś zupełnie innym. Dźwięk
dzwonka ogłaszający porę obiadu wyrywa mnie z zadumy. Podrywam się na nogi i
wygładzam przód eleganckiej sukni. W jadalni siadam na przypisanym mi miejscu i
spuszczam głowę.
– Astoria! – Matka patrzy na mnie z wyrzutem. – Wyprostuj się natychmiast!
Szybko
wykonuję jej polecenie, lecz wciąż nie podnoszę głowy. W korytarzu rozbrzmiewa
dźwięk wysokich obcasów uderzających o marmurową posadzkę. Mimowolnie
sztywnieję. Do pomieszczenia tanecznym krokiem wchodzi moja siostra.
– Ach, Dafne! Dobrze, że jesteś. –Tata uśmiecha się do niej promiennie.
– Spójrz, Astorio, powinnaś brać przykład z siostry. Jej nie trzeba przypominać,
by zachowywała się z gracją – dopowiada cierpko matka.
Wbijam
wzrok w pieczoną gęś i uparcie nadal ignoruję pozostałych, modląc się w duchu o szybką
możliwość powrotu do mojej komnaty.
Jestem
maszyną. Robotem mechanicznie otwierającym usta i przełykającym jedzenie.
Marionetką poruszającą się zgodnie z zasadami etykiety czarodziejów wysokiego
rodu. Niemą zabawką, słuchającą codziennej rozmowy mojej rodziny. Tak wygląda
każdy mój (nie)idealny dzień.
Od
rana lekcje tańca i gry na skrzypcach. Później maniery. Wspólne posiłki o
określonych porach.
Dzień
w dzień to samo. Ale już niedługo wakacje dobiegną końca, a ja wrócę do
Hogwartu, gdzie choć przez chwilę nie będę musiała udawać kogoś, kim nie
jestem.
TERAZ
Stoję w cieniu, nasłuchując w ciszy. Odrobinę wychylam się
zza ściany. Jest! Widzę jasne włosy wyróżniające się w ciemności. Dobiega mnie
urywany fragment przytłumionej rozmowy:
– Nie ma mowy!
– ...ale to się nie trzyma…
– Przestań! Nie rozumiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo?
– Nie obchodzi mnie to.
– … cię chronić.
Nagle z przeciwległej strony rozbrzmiewa tupot stóp.
Wpatruję się w ciemność, ale dostrzegam tylko dwa niewyraźne kształty. Odgłosy
szamotaniny stają się coraz głośniejsze. Słyszę głuche uderzenia i ciężkie
sapanie. Znów wychylam głowę i moim oczom ukazują się dwie rzeczy: ciało
bezwładnie leżące na podłodze i dwie osoby ciągnące Dracona. Oddech
więźnie mi w gardle. Mijają całe trzy sekundy, zanim ruszam za nimi. Kiedy
tylko wybiegam na korytarz, z ciemności wynurza się masywna postać. Nim zdążę
zareagować, przeciwnik uderza mnie pięścią w twarz. Siła uderzenia posła mnie
na ścianę, po której osuwam się w dół. Słyszę dzwonienie w uszach, a przed
oczami pojawiają się białe plamki. Moją ostatnią myślą jest to, jakim cudem
przytulam się do zimnej posadzki.
WCZEŚNIEJ
Głuchy trzask budzi mnie ze snu. Przecieram ręką zaspane
oczy i zapalam nocną lampkę. Przede mną stoi Dafne, trzymając w ręce kaszmirowy
szalik.
– Co ty, do diabła, robisz? – wybucham z wyrzutem.
– Cicho! Obudzisz rodziców!
– Dlaczego grzebiesz mi w szafie? I dlaczego masz mój szalik?
– Potrzebuję go. Nie chciałam cię budzić.
– Gdzie idziesz?
– Nieważne. Nie mów rodzicom i w razie czego masz mnie kryć.
Jasne?
Jeszcze przez chwilę mierzę ją gniewnym spojrzeniem, ale po
chwili kiwam głową i gaszę światło.
TERAZ
Otwieram oczy i gwałtownie się podnoszę. Tępy ból
rozbrzmiewa w mojej czaszce, a zawroty głowy popychają mnie z powrotem na posłanie.
Zamykam oczy i uspokajam oddech. Po chwili powoli się prostuję. Przed moją
twarzą materializuje się ręka trzymająca blaszany kubek.
– Masz.
Przez chwilę wpatruję się w Dracona nieco nieprzytomnym
wzrokiem, ale pragnienie zwycięża. Jednym haustem wypijam całą wodę.
– A więc siedzimy w tym razem.
Wzdycham, uważnie
przyglądając się twarzy chłopaka. Ma spuchniętą wargę i siniec pod okiem. Jest
opanowany (jak zwykle) i lekko znudzony. Nie odpowiada mi, tylko zamyka oczy.
Wzruszam ramionami i wstaję. Podchodzę do drzwi, szukając jakiejś szpary czy
dziury.
– Zamykane od zewnątrz. Już to sprawdziłem.
Sfrustrowana wymierzam drzwiom solidnego kopniaka. W
pomieszczeniu nie ma okien, więc ciemność rozprasza jedynie mała żarówka
zwisająca z sufitu. Zaczynam chodzić w tę i z powrotem po celi. Mam ochotę
zniszczyć opanowanie chłopaka. Irytuje mnie ten jego spokój. Zupełnie jakbyśmy byli na
wakacjach. Nie zastanawiając się, co robię, chwytam blaszany kubek i ciskam nim
w Dracona. Otwiera oczy i w jego spojrzeniu błyska gniew.
– Co ty wyprawiasz? – syczy wściekły.
Zadowolona wybucham śmiechem. Chichoczę jak głupia i nie
mogę się opanować.
– Z czego się cieszysz? – warczy zdegustowany, jednak w jego
wzroku kryje się zdziwienie.
– Z ciebie – odpowiadam i śmieję się jeszcze głośniej.
Wtedy trampek z grubą podeszwą ląduje na mojej głowie. Zdziwiona spoglądam na
but, a potem na chłopaka. Oboje zaczynamy rechotać, aż z oczu zaczynają nam lecieć łzy.
WCZEŚNIEJ
Zamykam kufer i poprawiam spódniczkę. Za trzy godziny wracam
do Hogwartu. Nie mogę pohamować radosnego uśmiechu.
Otwieram drzwi i wtedy
Dafne zagradza mi drogę.
– Musisz mi pomóc, Astoria.
– Co takiego?
– Jesteś moją młodszą siostrą, a ja cię potrzebuję.
– Co mogę dla ciebie zrobić?
– Będziesz śledzić Dracona Malfoya.
– Słucham?
– Wiem, że słyszałaś. Nie zgrywaj się. Zrobisz to. Albo
twoja książeczka przypadkiem znajdzie się u rodziców.
Wyciąga zza pleców mój
skórzany notes i macha mi nim przed nosem. Wydaję zduszony krzyk. Mój
pamiętnik. Nie miała prawa go czytać. Czuję się ograbiona, obnażona i
wystawiona na widok. Chce mi się płakać, wrzeszczeć i niszczyć, ale wiem, że to
na nic.
– Zgoda – odpowiadam tylko i szybko wychodzę z pokoju.
TERAZ
Trzeci dzień w zamknięciu. Trzeci dzień o wodzie i kawałku
suchego chleba. Trzeci dzień bez toalety. Trzeci dzień z chłopakiem, którego
miałam śledzić.
Przez te trzy dni dużo ze sobą rozmawiamy. Draco
opowiada mi trochę o sobie i swojej rodzinie. O tym, że niedługo będzie się
musiał ożenić. Mówi, że musi korzystać z życia, póki może. Hogwart to jego
ostoja. Miejsce, gdzie może odetchnąć.
Teraz leżymy na swoich pryczach i wpatrujemy się w ciemność.
Codziennie wieczorem wyłączają nam światło. Dzięki temu jeszcze nie zwariowałam
i jako tako można się wyspać. No i oczywiście dzięki temu orientujemy się w porze dnia.
– Astoria?
– Mhm?
– Mówiłaś, że dużo czytasz. Opowiesz mi coś?
– Czytałam kiedyś książkę o świecie, w którym miłość była
uznawana za chorobę…
– Miłość nie istnieje – przerywa mi twardo.
– Oczywiście, że istnieje – odpowiadam szybko.
– Więc dlaczego jej nie znam? Dlaczego nigdy jej nie
doświadczyłem? Opowiem ci coś. Kiedy miałem siedem lat, powiedziałem mamie, że ją
kocham. Wtedy ojciec zapytał mnie, czym jest miłość. Odpowiedziałem, że jest
cudownym uczuciem. Że kiedy się kocha, czuje się potrzebę ochrony osoby, którą
się kocha. Wtedy ojciec się roześmiał i uderzył matkę w twarz. Powiedział, że
skoro ją kocham, to mam ją obronić. Kiedy spróbowałem, zbił mnie do
nieprzytomności. Kiedy się ocknąłem, zapytał, czy wiem już, czym jest miłość.
Odparłem, że nie. Wtedy powiedział, że miłość niszczy i zabija. Że miłość cię
osłabia i czyni łatwym celem. Miłość nie istnieje.
– Och… – wykrztuszam, czując uścisk w gardle. – Tak mi
przykro…
– Opowiedz mi o niej.
– O kim?
– O miłości.
– Chyba nie będę umiała. Miłość to ocean możliwości. Unosi
cię do nieba, rozbrzmiewa stadem motyli w twoim brzuchu, poraża cię prądem
podczas dotyku, obezwładnia swoim urokiem. Kiedy kochasz, nie widzisz świata
poza nią. Wszystko jest piękniejsze, wyraźniejsze, doskonalsze.
Draco przesuwa się w moją stronę i nieco nieśmiało wyciąga
rękę w moją stronę. Chwytam ją i splatam nasze palce. Zasypiam, wsłuchując się w
miarowe bicie jego serca.
Budzę się wtulona w jego pierś. Momentalnie trzeźwieję i
próbuję uwolnić dłoń spod jego ręki. Szybko wstaję i uciekam w kąt pokoju. Po
chwili Draco ziewa i przeciąga się leniwym ruchem. Spogląda w moją stronę, a w
jego oczach pojawia się błysk.
– Długo nie śpisz?
– Yhm.
Wstaje i podchodzi do mnie powoli. Sięga dłonią po moją rękę
i splata nasze palce. Czuję na sobie jego intensywny wzrok, pod wpływem którego oblewam się
rumieńcem. Draco muska opuszkami palców mój policzek. Kącik jego ust unosi się
ku górze.
– Astoria?
– Tak?
– Myliłem się.
– Chyba nie wiem, o co chodzi.
– Miłość istnieje. I chyba właśnie ją spotkałem.
Serce w mojej piersi nieruchomieje, a potem zaczyna wybijać rytm dwa
razy szybciej. Ciepło otula moje ciało, zawijając je w kokon tej chwili. Czuję
tylko ręce Dracona i jego oddech na mojej twarzy.
Pochyla się, zbliżając swoje usta do moich. Zamykam oczy…
I wtedy drzwi celi otwierają się z impetem. Odskakujemy od
siebie, a do pomieszczenia wbiegają Lucjusz Malfoy i mój ojciec.
MIESIĄC PÓŹNIEJ
– Astorio Greengrass, czy uczynisz mi ten zaszczyt i
zostaniesz moją żoną?
Wpatruję się w pierścionek ze szmaragdowym kamieniem, a w oczach zbierają mi się łzy. Szepczę „tak” i rzucam się w ramiona
Dracona. Całuję każdy milimetr jego twarzy, czując przepełniające mnie
szczęście.
Dzięki ❤
OdpowiedzUsuńNaprawdę mi się podobało. Mogłaby być trochę dłuższa ale i tak jest świetna.
Mogłabym z tego uczynić całe opowiadanie, jednak miniaturka to miniaturka ;)
UsuńMam nadzieję, że wybaczysz mi słabo rozwinięte wątki i minimalną liczbę słów.
Jestem szczęśliwa, że udało mi się choć w minimalnym stopniu zaspokoić Twoje życzenie.
~Chriss
Ładna historia. W sumie zawsze tak sobie wyobrażałam związek Astorii i Draco. Ona wnosi światło i miłość w jego życie ;)
OdpowiedzUsuń