Rocznice Blogów
CZERWIEC!

sobota, 18 czerwca 2016

MnZ dla NOX

Witam! Obiecana miniaturka z dedykacją dla NOX z pairingiem Draco i Astoria. Zapraszam do czytania i komentowania! :) 
~Chriss


WCZEŚNIEJ

Siedzę w swojej komnacie, trzymam w ręce piały arkusz i pióro. Wpatruję się w płynące po niebie obłoki i wyobrażam sobie, że jestem kimś zupełnie innym. Dźwięk dzwonka ogłaszający porę obiadu wyrywa mnie z zadumy. Podrywam się na nogi i wygładzam przód eleganckiej sukni. W jadalni siadam na przypisanym mi miejscu i spuszczam głowę.
– Astoria! – Matka patrzy na mnie z wyrzutem. – Wyprostuj się natychmiast!
Szybko wykonuję jej polecenie, lecz wciąż nie podnoszę głowy. W korytarzu rozbrzmiewa dźwięk wysokich obcasów uderzających o marmurową posadzkę. Mimowolnie sztywnieję. Do pomieszczenia tanecznym krokiem wchodzi moja siostra.
 Ach, Dafne! Dobrze, że jesteś. Tata uśmiecha się do niej promiennie.
 Spójrz, Astorio, powinnaś brać przykład z siostry. Jej nie trzeba przypominać, by zachowywała się z gracją – dopowiada cierpko matka.
Wbijam wzrok w pieczoną gęś i uparcie nadal ignoruję pozostałych, modląc się w duchu o szybką możliwość powrotu do mojej komnaty.
Jestem maszyną. Robotem mechanicznie otwierającym usta i przełykającym jedzenie. Marionetką poruszającą się zgodnie z zasadami etykiety czarodziejów wysokiego rodu. Niemą zabawką, słuchającą codziennej rozmowy mojej rodziny. Tak wygląda każdy mój (nie)idealny dzień.
Od rana lekcje tańca i gry na skrzypcach. Później maniery. Wspólne posiłki o określonych porach.
Dzień w dzień to samo. Ale już niedługo wakacje dobiegną końca, a ja wrócę do Hogwartu, gdzie choć przez chwilę nie będę musiała udawać kogoś, kim nie jestem.

TERAZ

Stoję w cieniu, nasłuchując w ciszy. Odrobinę wychylam się zza ściany. Jest! Widzę jasne włosy wyróżniające się w ciemności. Dobiega mnie urywany fragment przytłumionej rozmowy:
– Nie ma mowy!
– ...ale to się nie trzyma…
 Przestań! Nie rozumiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo?
 Nie obchodzi mnie to.
 … cię chronić.
Nagle z przeciwległej strony rozbrzmiewa tupot stóp. Wpatruję się w ciemność, ale dostrzegam tylko dwa niewyraźne kształty. Odgłosy szamotaniny stają się coraz głośniejsze. Słyszę głuche uderzenia i ciężkie sapanie. Znów wychylam głowę i moim oczom ukazują się dwie rzeczy: ciało bezwładnie leżące na podłodze i dwie osoby ciągnące Dracona. Oddech więźnie mi w gardle. Mijają całe trzy sekundy, zanim ruszam za nimi. Kiedy tylko wybiegam na korytarz, z ciemności wynurza się masywna postać. Nim zdążę zareagować, przeciwnik uderza mnie pięścią w twarz. Siła uderzenia posła mnie na ścianę, po której osuwam się w dół. Słyszę dzwonienie w uszach, a przed oczami pojawiają się białe plamki. Moją ostatnią myślą jest to, jakim cudem przytulam się do zimnej posadzki.

WCZEŚNIEJ

Głuchy trzask budzi mnie ze snu. Przecieram ręką zaspane oczy i zapalam nocną lampkę. Przede mną stoi Dafne, trzymając w ręce kaszmirowy szalik.
 Co ty, do diabła, robisz? – wybucham z wyrzutem.
 Cicho! Obudzisz rodziców!
 Dlaczego grzebiesz mi w szafie? I dlaczego masz mój szalik?
 Potrzebuję go. Nie chciałam cię budzić.
 Gdzie idziesz?
 Nieważne. Nie mów rodzicom i w razie czego masz mnie kryć. Jasne?
Jeszcze przez chwilę mierzę ją gniewnym spojrzeniem, ale po chwili kiwam głową i gaszę światło.

TERAZ

Otwieram oczy i gwałtownie się podnoszę. Tępy ból rozbrzmiewa w mojej czaszce, a zawroty głowy popychają mnie z powrotem na posłanie. Zamykam oczy i uspokajam oddech. Po chwili powoli się prostuję. Przed moją twarzą materializuje się ręka trzymająca blaszany kubek.
 Masz.
Przez chwilę wpatruję się w Dracona nieco nieprzytomnym wzrokiem, ale pragnienie zwycięża. Jednym haustem wypijam całą wodę.
 A więc siedzimy w tym razem.
Wzdycham, uważnie przyglądając się twarzy chłopaka. Ma spuchniętą wargę i siniec pod okiem. Jest opanowany (jak zwykle) i lekko znudzony. Nie odpowiada mi, tylko zamyka oczy. Wzruszam ramionami i wstaję. Podchodzę do drzwi, szukając jakiejś szpary czy dziury.
 Zamykane od zewnątrz. Już to sprawdziłem.
Sfrustrowana wymierzam drzwiom solidnego kopniaka. W pomieszczeniu nie ma okien, więc ciemność rozprasza jedynie mała żarówka zwisająca z sufitu. Zaczynam chodzić w tę i z powrotem po celi. Mam ochotę zniszczyć opanowanie chłopaka. Irytuje mnie ten jego spokój. Zupełnie jakbyśmy byli na wakacjach. Nie zastanawiając się, co robię, chwytam blaszany kubek i ciskam nim w Dracona. Otwiera oczy i w jego spojrzeniu błyska gniew.
 Co ty wyprawiasz? – syczy wściekły.
Zadowolona wybucham śmiechem. Chichoczę jak głupia i nie mogę się opanować.
– Z czego się cieszysz? – warczy zdegustowany, jednak w jego wzroku kryje się zdziwienie.
 Z ciebie – odpowiadam i śmieję się jeszcze głośniej. Wtedy trampek z grubą podeszwą ląduje na mojej głowie. Zdziwiona spoglądam na but, a potem na chłopaka. Oboje zaczynamy rechotać, aż z oczu zaczynają nam lecieć łzy.

WCZEŚNIEJ

Zamykam kufer i poprawiam spódniczkę. Za trzy godziny wracam do Hogwartu. Nie mogę pohamować radosnego uśmiechu.
Otwieram drzwi i wtedy Dafne zagradza mi drogę.
 Musisz mi pomóc, Astoria.
 Co takiego?
– Jesteś moją młodszą siostrą, a ja cię potrzebuję.
 Co mogę dla ciebie zrobić?
 Będziesz śledzić Dracona Malfoya.
 Słucham?
– Wiem, że słyszałaś. Nie zgrywaj się. Zrobisz to. Albo twoja książeczka przypadkiem znajdzie się u rodziców.
Wyciąga zza pleców mój skórzany notes i macha mi nim przed nosem. Wydaję zduszony krzyk. Mój pamiętnik. Nie miała prawa go czytać. Czuję się ograbiona, obnażona i wystawiona na widok. Chce mi się płakać, wrzeszczeć i niszczyć, ale wiem, że to na nic.
– Zgoda – odpowiadam tylko i szybko wychodzę z pokoju.

TERAZ

Trzeci dzień w zamknięciu. Trzeci dzień o wodzie i kawałku suchego chleba. Trzeci dzień bez toalety. Trzeci dzień z chłopakiem, którego miałam śledzić.
Przez te trzy dni dużo ze sobą rozmawiamy. Draco opowiada mi trochę o sobie i swojej rodzinie. O tym, że niedługo będzie się musiał ożenić. Mówi, że musi korzystać z życia, póki może. Hogwart to jego ostoja. Miejsce, gdzie może odetchnąć.
Teraz leżymy na swoich pryczach i wpatrujemy się w ciemność. Codziennie wieczorem wyłączają nam światło. Dzięki temu jeszcze nie zwariowałam i jako tako można się wyspać. No i oczywiście dzięki temu orientujemy się w porze dnia.
 Astoria?
 Mhm?
 Mówiłaś, że dużo czytasz. Opowiesz mi coś?
– Czytałam kiedyś książkę o świecie, w którym miłość była uznawana za chorobę…
 Miłość nie istnieje – przerywa mi twardo.
 Oczywiście, że istnieje – odpowiadam szybko.
 Więc dlaczego jej nie znam? Dlaczego nigdy jej nie doświadczyłem? Opowiem ci coś. Kiedy miałem siedem lat, powiedziałem mamie, że ją kocham. Wtedy ojciec zapytał mnie, czym jest miłość. Odpowiedziałem, że jest cudownym uczuciem. Że kiedy się kocha, czuje się potrzebę ochrony osoby, którą się kocha. Wtedy ojciec się roześmiał i uderzył matkę w twarz. Powiedział, że skoro ją kocham, to mam ją obronić. Kiedy spróbowałem, zbił mnie do nieprzytomności. Kiedy się ocknąłem, zapytał, czy wiem już, czym jest miłość. Odparłem, że nie. Wtedy powiedział, że miłość niszczy i zabija. Że miłość cię osłabia i czyni łatwym celem. Miłość nie istnieje.
 Och…  wykrztuszam, czując uścisk w gardle. – Tak mi przykro…
 Opowiedz mi o niej.
 O kim?
 O miłości.
 Chyba nie będę umiała. Miłość to ocean możliwości. Unosi cię do nieba, rozbrzmiewa stadem motyli w twoim brzuchu, poraża cię prądem podczas dotyku, obezwładnia swoim urokiem. Kiedy kochasz, nie widzisz świata poza nią. Wszystko jest piękniejsze, wyraźniejsze, doskonalsze.
Draco przesuwa się w moją stronę i nieco nieśmiało wyciąga rękę w moją stronę. Chwytam ją i splatam nasze palce. Zasypiam, wsłuchując się w miarowe bicie jego serca.

Budzę się wtulona w jego pierś. Momentalnie trzeźwieję i próbuję uwolnić dłoń spod jego ręki. Szybko wstaję i uciekam w kąt pokoju. Po chwili Draco ziewa i przeciąga się leniwym ruchem. Spogląda w moją stronę, a w jego oczach pojawia się błysk.
 Długo nie śpisz?
 Yhm.
Wstaje i podchodzi do mnie powoli. Sięga dłonią po moją rękę i splata nasze palce. Czuję na sobie jego intensywny wzrok, pod wpływem którego oblewam się rumieńcem. Draco muska opuszkami palców mój policzek. Kącik jego ust unosi się ku górze.
 Astoria?
 Tak?
 Myliłem się.
 Chyba nie wiem, o co chodzi.
 Miłość istnieje. I chyba właśnie ją spotkałem.
Serce w mojej piersi nieruchomieje, a potem zaczyna wybijać rytm dwa razy szybciej. Ciepło otula moje ciało, zawijając je w kokon tej chwili. Czuję tylko ręce Dracona i jego oddech na mojej twarzy.
Pochyla się, zbliżając swoje usta do moich. Zamykam oczy…
I wtedy drzwi celi otwierają się z impetem. Odskakujemy od siebie, a do pomieszczenia wbiegają Lucjusz Malfoy i mój ojciec.

MIESIĄC PÓŹNIEJ

 Astorio Greengrass, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Wpatruję się w pierścionek ze szmaragdowym kamieniem, a w oczach zbierają mi się łzy. Szepczę „tak” i rzucam się w ramiona Dracona. Całuję każdy milimetr jego twarzy, czując przepełniające mnie szczęście. 

3 komentarze:

  1. Dzięki ❤
    Naprawdę mi się podobało. Mogłaby być trochę dłuższa ale i tak jest świetna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym z tego uczynić całe opowiadanie, jednak miniaturka to miniaturka ;)
      Mam nadzieję, że wybaczysz mi słabo rozwinięte wątki i minimalną liczbę słów.
      Jestem szczęśliwa, że udało mi się choć w minimalnym stopniu zaspokoić Twoje życzenie.
      ~Chriss

      Usuń
  2. Ładna historia. W sumie zawsze tak sobie wyobrażałam związek Astorii i Draco. Ona wnosi światło i miłość w jego życie ;)

    OdpowiedzUsuń