czwartek, 7 stycznia 2016

MnZ dla Evangeline99

Witaj, Evangeline! Wreszcie, po tak długim czasie (bardzo Cię przepraszam, że musiałaś tyle czekać), wstawiam tu miniaturkę, napisaną na Twoje życzenie. Głęboko wierzę, że spodoba Ci się to naprawdę krótkie opowiadanie i choć w małym stopniu wynagrodzi Twoje wyczekiwanie. Liczę, że sprawi Ci ono przynajmniej odrobinę radości. 

Pozdrawiam i ściskam serdecznie!

Chriss

– Błagam! Zrobię wszystko! – Mały, gruby człowieczek ubrany w drogi garnitur żałośnie pociągnął nosem i z przerażeniem wpatrzył się w rozradowaną Bellatriks. Kobieta zarechotała w odpowiedzi i leniwym krokiem obeszła mężczyznę.
– Hmm... Czyli twoja córeczka ma na imię Amy, tak? – Jej głos ociekał słodyczą, ale przesączony był jadem. – Mam wielką ochotę ją poznać!
– Nie! Zrobię wszystko, tylko zostaw moją dziewczynkę! Wszystko, wszystko, wszystko...
– Crucio! – Bella z fascynacją wpatrywała się w wijące się przed nią ciało. – Wy, mugole, jesteście tacy słabi, tacy bezmyślni i zawsze tak samo głupio naiwni. Ciągle zadaję sobie pytanie, po co takie robaki zabierają nam, czarodziejom, tlen i przestrzeń życiową? Ale muszę przyznać, że jesteście dobrzy w dostarczaniu mi rozrywki. Chcesz, żebym zostawiła twoją słodką spadkobierczynię, ale trzeba było o tym pomyśleć wtedy, kiedy tego oczekiwałam. Jak to się mówi: twój czas minął! Avada...
– Bellatriks. – Cichy i niezwykle spokojny głos rozległ się tuż za nią, wytrącając ją na moment z równowagi. Na chwilę zapomniała o mugolu, którego męczyła, o złości, która w niej buzowała. Można powiedzieć, że poczuła się jak balon, z którego wypuszczono całe powietrze. Szybko jednak się opanowała i znów była tą niesławną Bellatriks Lestrange.
– Snape – warknęła w odpowiedzi i odwróciła się do przybysza, zupełnie nie dając po sobie poznać zawahania, które zostało sprowokowane przez to cholerne opanowanie w jego cholernym głosie. – Co cię tu sprowadza?
– Na pewno nie chęć spotkania ciebie.
– Nikt nie każe ci tu sterczeć.
               – A jednak. Czarny Pan cię wzywa.
             Severus Snape świdrował zdegustowanym spojrzeniem stojącą przed nim kobietę. Uśmiechnął się szyderczo, by wreszcie odwrócić się na pięcie i opuścić komnatę. Już po chwili usłyszał za sobą szybkie kroki. Prychnął z satysfakcją i przyspieszył. Zszedł krętymi schodami, przyświecając sobie różdżką, aż doszedł do ciemnych, ledwie widocznych drzwi. Otworzył je szybkim ruchem i przepuścił Bellatriks w drzwiach. Ta, przechodząc obok niego, celowo postawiła obutą nogę na jego stopie. Syknął z wściekłości, na co kobieta zarechotała z wyższością. „Zapamiętać na przyszłość: nigdy nie przepuszczać tej żmii w drzwiach”, pomyślał Severus i, doskonale maskując swoje wszelkie uczucia (ostatnio miewał dziwne przeczucie, że wcale ich nie ma lub że całkowicie je w sobie zdusił), stanął przed Voldemortem.
– Panie? – Bella z uwielbieniem wpatrywała się w swojego mistrza, uprzednio schyliwszy się w głębokim ukłonie.
– Nie było was podczas naszej małej... narady. – Głos Voldemorta zdawał się wnikać do szpiku kości i mrozić płynącą w żyłach krew. Severusem wstrząsnął nieprzyjemny dreszcz, który całe szczęście zdołał ukryć. – Nie wątpię, że znacie cały plan i jako moi najwięksi przyjaciele wreszcie przyprowadzicie mi tego chłopaka.
– Oczywiście, panie! – Bellatriks pokłoniła się jeszcze niżej. „Zaraz zacznie go całować po nogach! Głupia lizuska”, prychnął w myślach Snape. – Zajmę się tymi wszystkimi bezwartościowymi czarodziejami, zabiję każdego bez chwili wahania. Jest słaby i kiedy odezwie się jego poczucie winy, wpadnie prosto w nasze ręce. A wtedy...
– A wtedy go zabiję – przerwał jej Voldemort lodowatym tonem, po czym zaśmiał się cicho. – Bellatrix, zawsze służyłaś mi jako najbardziej gorliwa z moich popleczników. Ty również, Severusie. Odegrałeś bardzo znaczącą rolę w tej historii. Chcę, byście byli świadomi tego, jak bardzo mnie uszczęśliwiacie. Tak... Możecie odejść.
Opuścili komnatę i rozeszli się, każde w swoją stronę.

Bellatriks od razu chwyciła butelkę z Ognistą i pociągnęła zdrowy łyk. Czując znajome ciepło rozchodzące się po klatce piersiowej, szybko przytknęła szkło do ust, z lubością przenosząc się do innego świata. Świata, w którym nie było chęci mordu, a ona sama miała jeszcze uczucia. Spojrzała na małe zdjęcie, z którego patrzyła na nią jej młoda kopia. Mała dziewczynka z burzą ciemnych loków chmurnie wpatrywała się w obiektyw aparatu i pokazywała przekornie język. Poczuła ukłucie w sercu i, wpatrując się w fotografię, wybuchła histerycznym płaczem. Po chwili, gdy dotarło do niej, co właściwie robi, zaczęła nerwowo chichotać i czym prędzej pobiegła po kolejną butelkę zbawiennego płynu. Kiedy opróżniła również ją, chwiejnym krokiem ruszyła ciemnym korytarzem.
Severus właśnie delektował się spokojem i wybornym smakiem białego wina, kiedy do jego komnaty wtargnęła ledwo trzymająca się na nogach Bellatriks. Uśmiechnęła się do niego szeroko i głośno czknęła. Snape uniósł brew i przyjrzał się jej dokładnie. Miała na głowie jeszcze większy bałagan niż zwykle (a zdawało mu się, że już gorzej być nie może!), policzki mocno zaczerwienione, a ramiączko sukni zsunięte z prawego ramienia.
– Och, Severusie. – O dziwo mówiła całkiem wyraźnie. – Przecież ja nie jestem zimną krową bez uczuć, prawda?
Mężczyzna prychnął, widząc jej błagalne spojrzenie; spojrzenie zbitego psa. „Że też ona – bezwzględna morderczyni – potrafi spojrzeć na człowieka takim wzrokiem!”, pomyślał z niemałym rozbawieniem.
– Oczywiście, że nią jesteś.
– Nieprawda. Ja też mam uczucia. I też czasem mam ochotę poczuć, że mam kogoś, z kim mogę porozmawiać.
– W takim razie pomyliłaś komnaty – odpowiedział chłodno i wypił łyk wina z trzymanego kieliszka.
Bella przez chwilę tępo się w niego wpatrywała, ale po chwili z jej oczu pociekły łzy. Severus oczom nie wierzył! Czyżby niesławna, okrutna Bellatriks Lestrange płakała? Wstrząśnięty do głębi patrzył na nią z rozdziawionymi ustami i z głupkowatym uśmieszkiem, który mimowolnie wkradł na jego usta. Patrzył jak zahipnotyzowany na kobietę, która powoli ruszyła w jego kierunku. Jak w amoku poczuł, że kobieta sadowi się na jego kolanach i wtula się w jego pierś. Chwilę później jej usta znalazły się na jego wargach. Oszołomiony, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu, patrzył, jak Bella z zamkniętymi oczami skubie jego dolną wargę. Nagle jakby wróciła mu świadomość. Szybkim ruchem odepchnął ją od siebie i obtarł usta. Spojrzał na żałośnie wyglądającą kobietę kulącą się na ziemi i poczuł nagły przypływ... współczucia? O nie! Na pewno nie. Wstał i wygładził szatę. Następnie wyciągnął rękę do bezradnej istoty i pomógł jej się podnieść. Widząc, że nie może ustać na własnych nogach, wziął ją na ramiona i zaniósł ją do jej komnat. Tam położył ją na łóżku i odgarnął splątane włosy z czoła. Mimo woli uśmiechnął się delikatnie, kiedy Bellatriks chrapnęła i rozchyliła usta, a jej twarz wygładziła się, pogrążona w spokojnym śnie.

Następnego dnia Bella odwiedziła Severusa i z rumieńcem wstydu przeprosiła go za wczorajszy wieczór. Zbył ją machnięciem ręki i odpowiedział jej żartem. Od tamtego czasu powoli czynili małe kroczki w stronę przyjaźni. Ich samotne i opuszczone serca w końcu poczuły ciepłą obecność drugiej osoby i choć na zewnątrz pozostali nieustępliwi i bezwzględni, w środku czuli, że wreszcie mają dla kogo żyć.

       „Voldemort stał przed wysokimi wrotami między kolumnami zwieńczonymi uskrzydlonymi dzikami, patrząc poprzez żeliwne kraty na odległy zamek tryskający światłem ze wszystkich okien. Nagini spoczywała na jego ramionach. Przenikało go to chłodne, bezwzględne poczucie zmierzania do jasno określonego celu, które zawsze poprzedzało mord.”*

Bellatriks wpatrywała się w tył głowy Czarnego Pana, udając bezbrzeżny zachwyt i zamiłowanie. Kątem oka jednak wpatrywała się w Severusa. Swojego przyjaciela. Kiedy Voldemort wydał rozkaz ataku, znalazła się obok Snape’a.
– Pamiętasz ten wieczór, kiedy wpadłam do twojej komnaty? – zapytała, patrząc przed siebie, na znajdujące się coraz bliżej mury zamku.
– Nawet gdybym chciał, byłoby mi trudno – odpowiedział jej z cichym śmiechem.
– Wtedy, gdy zaczęłam cię całować...
– Było całkiem przyjemnie – przerwał jej Severus i wyszczerzył do niej zęby w uśmiechu. – Przepraszam, że cię wtedy odepchnąłem. Tak naprawdę wolałem w myślach: „Mmm!”, „Więcej!” i „Nie przestawaj!”.
– Chciałabym...
Ale nigdy nie dowiedział się, czegóż to chciała Bellatrix Lestrange, ponieważ właśnie trafili w sam środek zagorzałej walki.

– Panie... Panie mój...
– Dosyć. – Voldemort nawet na nią nie spojrzał. Wpatrywał się w martwe ciało jego odwiecznego wroga – Harry’ego Pottera. Znów rozpaczliwie zaczęła przeczesywać wzrokiem wszystkich zebranych. Nie było go. W jej sercu zakiełkował niepokój. Gdzie on jest? Może już... Może już nie żyje...? Nie! Nie wolno jej tak myśleć. Na pewno zaraz go znajdzie.
Ale nie znalazła go. Ani w pochodzie podążającym w kierunku Howgartu, ani na placu wśród tłumu młodych czarodziejów. Poczuła, że jej serce płacze. Rozerwało się na kawałeczki i teraz każda z tych małych cząsteczek  wyrażała bezgraniczny żal. Z trudem powstrzymała się, by nie upaść i nie zacząć szlochać. Nagle zorientowała się, że Voldemort stoi obok i walczy jednocześnie z McGonagall, Kingsleyem i tym grubym nauczycielem od eliksirów. Czerwony strumień uderzył w posadzkę za jej plecami. Momentalnie otrzeźwiała i zaczęła miotać zaklęciami w trójkę dziewcząt. Minimalnie chybiła, o mały włos trafiając jedną z tych rudych wiewiórek Weasleyów. I wtedy dostrzegła tę głupią panią Weasley. Poczuła kłębiącą się w niej złość. Słysząc obelgę z ust tej pulchnej kobiety, wybuchła śmiechem. Chciała zabijać. Chciała ranić. Znów chciała przestać czuć. Walczyły długo, Bellatrix czuła, że powoli opuszczają ją siły. Jej przeciwniczka również jakby osłabła. Chcąc wykorzystać chwilę słabości, zaczęła atakować z jeszcze większą zaciętością, rechocząc szyderczo. I wtedy poczuła, jak zaklęcie trafia prosto w jej serce.
– Severus – wyszeptała i, upadając na ziemię, uroniła samotną łzę. Potem przyszły ciemność i kojąca cisza, która rozlała się w jej umyśle.

* J.K. Rowling „Harry Potter i insygnia śmierci” 

2 komentarze:

  1. Hej! Dziękuję za miniaturkę, jest świetna naprawdę :)
    Dopiero dzisiaj miałam czas odwiedzić tą stronę, dużo startów (trenuje sport zimowy :P) i szkoła... i nie było czasu.
    Pozdrawiam serdecznie, świetna miniaturka :) Idealna!
    PS. Jestem w szoku i nie dowierzam, że Alan zmarł... Nie mogę w to uwierzyć po prostu. /* !

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczaki, dzięki, dawno się tak nie uśmiałam czytając ff. Trochę histerycznie, ale zawsze. Nie wiem, co jest bardziej komiczne: biedna, wrażliwa Bellatrix roniąca samotne łzy, uhahany Severus-dżentelmen, co to nie tknie pijanej Belli, choć tak bardzo by chciał, czy ta dwójka razem i ich "samotne, opuszczone serca". Powinnaś na początku ostrzegać, żeby nic nie jeść i nie pić.
    A tak serio, nie chcę się pastwić i przepraszam za zbędną złośliwość, ale po prostu musiałam się odezwać, bo zawsze mnie zaskakuje, skąd ludzie biorą takie pomysły i dlaczego sądzą, że są one dobre.
    Niemniej życzę powodzenia w dalszej twórczości. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Niah | Akinese | Credits: X, X