Krwawa Róża
Wiatr unosi mnie z wolna,
upadam.
Jasna poświata okala mnie,
porywa w głębiny.
Nie potrafię odejść bez niego,
zatrzymuje mnie.
Zapuszczam korzenie,
Odkrywam to z każdym kolejnym dniem,
kawałek po kawałku.
Raz za razem,
zapominając całkowicie o rzeczywistości.
Ogród bezwzględnie mnie czaruje
mąci prawdę i prowadzi.
Jest bezlitosny w tej sprawie,
nie pozwala mi odejść.
Choć wystarczy jeden podmuch wiatru,
mój zapach, by go zwabić.
Przychodzi jakby zahipnotyzowany,
spogląda na mnie zimnym wzrokiem,
jednak mięknie po chwili.
Bierze mnie w dłonie, gładząc płatek po płatku.
Dotyk sprawia, że drżę.
Kurczowo łapię powietrze, a on wciąż
upaja się wonią i próbuje uwieść.
Na tyle skutecznie,
że Narcyz, stale się dusząc, pozostaje w cieniu.
Jedynie moja aura rozświetla ogród.
Ogród tajemniczy
i romantyczny zarazem.
Już wiem, iż to zła droga,
ale nie potrafię odejść.
Rozpaczliwie trzymam się podłoża.
Ta decyzja zsyła na mnie męki.
Zazdrosny Narcyz podcina mi opieszale korzonki,
jeden po drugim.
Dyskretne sznurki marionetki zrywają się.
Osuwam się powoli w otchłań mroku,
innego, niż znałam.
Spadam pewna uczucia i grzechu,
jaki popełniłam.
Upadam ponownie,
przygwożdżona ściętymi sznurkami.
Ogród próbuje mnie wydostać z sieci zła.
Ale na to już za późno.
Znikam z jego zasięgu,
odchodzę, krwawiąc.
I on krwawi… ale z miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz