#02 KONKURS Miniaturka 5

 Mazel Tow

Ostrzeżenia: headcanon, dla niektórych (non)kanon

***

Severus Snape nienawidził Świąt Bożego Narodzenia, a raczej tego, jak bardzo w jego odczuciu były przytłaczające. Nienawidził zapachu pierników, który otaczał go praktycznie w każdym pomieszczeniu, w którym się pojawił — nawet w jego własnych komnatach! Albus doskonale wiedział o jego stosunku do tego okresu w roku, a mimo wszystko uparcie podarowywał mu skarpety, które miał nadzieję, że chciaż trochę rozgrzeją Mistrza Eliksirów w zimnych lochach. Dobrze, że chociaż wełna nie była zbyt kolorowa, a tonacja — jaskrawa. W sumie co roku zmieniały się tylko odcienie czerni, zielen, szarości i fioletu. Severus nie przyznał się nikomu, że zakłada je w szczególne wieczory, gdy potrzebuje kogoś przy sobie, kiedy lochy wydają się chłodniejsze, ciemniejsze i mniej przyjazne.

Severus rozejrzał się po salonie i jego wzrok spoczął na chanukii. Podszedł do niej i po odmówieniu krótkiej modlitwy odpalił od szamaszu pierwszą świecę. Po jego ciele przeszedł dreszcz. Od dzieciństwa był przyzwyczajony, że Chanukę spędzał sam — gdy był małym dzieckiem, wraz z matką po kryjomu i w pośpiechu odprawiali błogosławieństo spiesząc się, by nie przyłapał ich ojciec. Nienawidził ich religii, uważał ją za herezje i obwiniał za zło całego świata. Mały chłopiec nie rozumiał, dlaczego ojciec nie pozwala im chociaż na tę odrobinę radości, na tę odrobinę wiary, dzięki której mogą przetrwać jego najgorsze, pijackie wyzwiska, czy bolesne sińce, które nigdy nie bladły. W ciągu tych dziecięcych lat Severus nauczył się jednego — nigdy nie przyznawaj się do tego co czujesz, do tego kim jesteś. Matka, mimo opieki, którą go otoczyła, podświadomie przekazywała mu, że powinien się wstydzić tego kim jest, w co wierzy; mówiła, jak może mu to zaszkodzić, czy nie dość razów dostałeś za pytanie się, dlaczego nie nazywa cię bâhûr, jak ja?

Przy drugiej świecy zaczął się zastanawiać nad teraźniejszością — czy powinien udać się do synagogi? Gdzie znajduje się ta najbliższej? Czy może powinien wybrać tę na drugim końcu Londynu? A może nawet w Irlandii? Tam nikt, by go nie poznał, nie zaszkodziłby mu. Tyle lat nie odwiedzał świątyni, że aż wstyd mu było przed samym sobą. Starał się na codzień przestrzegać reguł Tory, ale czasami było to trudne, gdy jedynymi istotami, które wiedziały o jego wierze i związanych z nią nakazach, były skrzaty domowe. Pierwsze lata w Hogwarcie, spędzone jako nauczyciel, były skomplikowane — te kłamstwa, które musiał wymyślać zaczęły przychodzić mu coraz łatwiej wraz ze stażem pracy. Nie, nigdy się nie kończyły — a to zatrudniony zostawał nowy nauczyciel, który posiadał kolejny zestaw pytań czy chcesz…, dlaczego…, a może..., a to ktoś z Ministerstwa wpadł z wizytą…

Trzecią świecę zapalił starając się uspokoić oddech. Jutro powie Albusowi, że nie chce kolejnych skarpet.

Czwarta, zapłonęła wraz z nową siłą, wraz z odwagą, którą w sobie zbierał. Kalkulował, czy to, co chce zrobić, jest dobre, czy przyniesie mu więcej korzyści, czy może raczej jednak powinien się powstrzymać i dalej żyć jak dotychczas? Czy było to aż takie złe życie? Bolesne, samotne — tak, ale czy naprawdę powinien wyjść z tych ścian? Ludzie po wojnie zaczęli nazywać go odważnym, ale czy rzeczywiście był taki? Momentami wydawało mu się, że stawanie przed Voldemortem, tortury innych, jego, było prostsze od przyznania się, że wierzy w Boga. Adonai.

Przy piątej zerknął na przygotowane, specjalnie dla niego na oliwie, latkesy posypane cukrem pudrem oraz kuskus z warzywami. Przy stole stało jedno krzesło i tylko jedna czekoladowa moneta, która towarzyszyła mu od dzieciństwa. Opakowanie straciło złocenie, wracając do srebrnego koloru. Czekolada zapewne już dawno była przeterminowana. Ale to była ostatnia czekoladowa moneta, którą dostał od mamy. Miała już tyle lat…

Szósta. Samotność.
Severus zadrżął po raz kolejny.

Siódma świeca paliła się, przyciągając go do siebie, do swojego ciepła.
Tak.

Severus ostatni raz omiótł wzrokiem zastawiony lekko stół, schował czekoladkę do kieszeni szaty i wyszedł ze swoich komnat.

Nie wiedział do końca w którą stronę się udać. Na górę, do gabinetu dyrektora, czy raczej ku jednemu z ostatnich żyjących, i wciąż będących na wolności rówieśników. A może do jednej z nielicznych współpracownic, która nigdy nie przestała w niego wierzyć, popychać dalej, wyżej?

— Wybierzesz się ze mną jutro na obchody ostatniego dnia Chanuki do synagogi? Zaśpiewasz ze mną Maoz Cur? Nauczę cię.

— Będę zaszczycony.

I Severus wcale nie musiał tłumaczyć się ze swojej wiary, nie potrzebował się ukrywać. Co wiecej miał do stracenia? Przeżył jednego ze swoich Panów, drugi uwolnił go ze swoich węzów, jego opinii już nic więcej nie mogło zaszkodzić. A jeżeli dzięki temu nie będzie więcej sam? Będzie miał z kim porozmawiać, kogo zapytać o zdanie, z kim podyskutować i się inteligentnie pokłócić? Nauczyć się żyć.
Dlaczego tak się bał? Nie miał czego. Już nie.

Mazel tow.

9 komentarzy:

  1. Kopka powiadamiająca :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu ja nie umiem pisać w ten sposób? Tekst jest krótki, podobnie jak pozostałe miniatury, a mimo to nie odnosi się wrażenia, że czegokolwiek brakuje.
    Każde słowo jest ważne, każde ze sobą coś niesie, a wszystkie razem tworzą cudowną całość.
    Podoba mi się ten tekst. Przyjemny nonkanon i mimo przykrych wspomnień Severusa z dzieciństwa, końcówka jest doprawdy pokrzepiająca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogę zdecydowanie kupić takiego Snape'a :)

    OdpowiedzUsuń
  4. „że chciaż trochę rozgrzeją Mistrza Eliksirów w zimnych lochach” – mistrz eliksirów małą literą. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/mistrz-eliksirow;12631.html
    „odcienie czerni, zielen” – zieleni.
    „odprawiali błogosławieństo spiesząc się” – błogosławieństwo i po tym przecinek.
    „uważał ją za herezje” – herezję.
    „przetrwać jego najgorsze, pijackie wyzwiska, czy bolesne sińce” – bez przecinka
    „przyznawaj się do tego co czujesz” – po tego przecinek.
    „że powinien się wstydzić tego kim jest” – po tego przecinek.
    „Gdzie znajduje się ta najbliższej?” – ta najbliższa.
    „Nie wiedział do końca w którą stronę się udać.” – po końca przecinek.
    „Na górę, do gabinetu dyrektora, czy raczej ku jednemu z ostatnich żyjących, i wciąż będących na wolności rówieśników.” – po dyrektora zbędny przecinek.

    Bardzo przyjemna miniaturka, chociaż chwilami jej nie rozumiałam, ale to przez te niektóre słowa odnoszące się chyba do wiary, a że nie mam o niej zbytniej wiedzy (dobra, jest zerowa), to chyba trochę zrozumiałe. Styl masz bardzo ładny, wszystko takie lekkie, szybciutko się czytało. Tylko teraz nie wiem, czy jest ta mini wesoła czy smutna… Jeśli można zaznaczyć obie opcje, to zaznaczam. Wspomnienia o ojcu wprowadzają w ten lekko przygnębiający nastrój, ale jednak reszta jest bardziej pozytywna, bo myśli Severusa o pójściu do synagogi sa bardziej pozytywne. 
    Podoba mi się, że jest poprawnie w większości, bo zdarzały się błędy. Tylko że… nie czuję świąt. To znaczy, bardziej niż w pozostałych, bo no zwyczajnie ich nie czuję tutaj. Bo poza tym, to jest naprawdę w porządku, tylko ten klimat no… To są święta?
    Chyba już nawet wiem, czyj jest ten tekst  Zobaczymy, czy miałam rację.
    Powodzenia w pisaniu!

    Pozdrawiam,
    mattie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dziś o tym mistrzu eliksirów czytałam! Cały czas zapominam :(

      Dzięki mattie za pokazanie wszystkich błędów! Poprawiłam już u siebie :) Właśnie celowo starałam się pisać, tak by ta mini zdawała się i taka, i taka :) Smutna, melancholijna, ale też z nadzieją :)
      Całkowicie rozumiem, że nie czujesz - chciałam celowo ugryźć ten temat inaczej, niż choinki, wesołe świętowanie, etc. :) Tak, Chanuka, to taka jakby chrześcijańska wigilia :)
      <3

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Genialna :)
    Mój faworyt.

    OdpowiedzUsuń

Niah | Akinese | Credits: X, X