W kącie pokoju stoi jodła czekająca na przybranie w
kolorowe bombki i girlandy. Na kominku w którym kołysze się leniwie ogień,
poustawiane zostały śnieżne kule i powieszone wełniane skarpety. Jeszcze puste.
Lada przykryta białą dzierganą chustą w czerwone wzory. Przy niej kanapa na
której leży mężczyzna z wyciągniętymi nogami i książką otwartą na twarzy.
Oddycha głęboko trzymając splecione ręce na klatce.
Jeszcze się nie zaczęło. Jeszcze nie.
Dzwoneczki przytwierdzone do framugi okna dźwięczą
delikatnie uderzając o szybę, za którą przemieszcza się rozszalały wiatr.
Jeszcze…
Płomienie zaczynają tańczyć niespokojnie jakby
próbując się rozproszyć, by zaraz potem ustąpić miejsca starszemu mężczyźnie
odzianemu w długie szaty, z laską w ręku i rozłożystym kapeluszem.
- Witaj Severusie. – Mówi zstępując na drewnianą
podłogę, a jego głos mimo że przenikliwy to ciepły. Słysząc go brunet zamyka
książkę spoczywającą na jego twarzy i siada wyprostowany zakładając nogę na
nogę. – Co myślisz? – Pyta Dumbledore obracając się wkoło co wprawia w ruch
jego szaty, które zaczynają zbierać kurz z podłogi.
- Przypominasz Gandalfa z Valinor. – Stwierdza od
niechcenia Severus ponownie otwierając „Przewodnik po 120 eliksirach z
uwzględnieniem przestrzeni czasowej” i próbując skupić myśli na przerwanej
lekturze. Na twarzy starszego mężczyzny pojawia się posępny uśmiech. – Jeżeli
chciałeś osiągnąć efekt podobny do Mikołaja trzeba było użyć więcej czerwieni.
– Dodaje po chwili wahania zerkając z dezaprobatą na błękitne połacie materiału.
Dumbledore niewzruszony podchodzi do okna wyglądając na wszechogarniającą
ciemność.
- Święty Mikołaj został skomercjalizowany.
Jak my wszyscy. Myśli brunet przekładając stronę i
nie łudząc się już nawet, że cokolwiek uda mu się przeczytać. Nie dzisiaj. I
najprawdopodobniej jeszcze przez najbliższy tydzień nie będzie miał takiej
możliwości. Nie kiedy za chwilę dom wypełni się wszystkimi krewnymi, którzy nie
mają na tyle oleju w głowie, by wiedzieć że ich obecność tutaj jest co najmniej
niepożądana.
- Znowu się pospieszyli. – Narastająca w nim złość
zostaje stłumiona przez słowa mężczyzny, który w dalszym ciągu wygląda na
zewnątrz w kierunku domu sąsiadów.
- W końcu cóż to byłyby za święta bez konkurencji?
- Cieszę się, że też ją odczuwasz. – Brunet marszczy
brwi, kiedy Dumbledore uśmiechnięty przeczesuje palcami brodę. W tej samej
chwili drzwi w przedpokoju otwierają się z hukiem.
- Wesołych Świąt wszystkim! – O ściany obija się
wysoki głos Sybilli Trelawney, który sprawia że Severusowi zaczyna świdrować w uszach.
– Halo? Jest tu..? O! Albus, jak miło… - Promienieje przekraczając próg salonu,
jednak jej uśmiech blaknie z chwilą spostrzeżenia siedzącego na kanapie
Snape’a. – Przyniosłam dorsza w sosie maślano-cytrynowym. W tym roku będzie
wyborny. – Oświadcza reflektując się i unosząc trzymaną w rękach stalową płytę,
po czym zadowolona wychodzi do przedpokoju. – Nie wątpię, że kuchnia została
wyposażona w niezbędne składniki! – Słyszą dźwięki zamykanych szafek. Zanim
któryś z nich zdąży odpowiedzieć, zza ściany ponownie dobiega jej głos. – Już
nie mogę się doczekać!
- Z tego co wiem to święta zaczęły się już dzisiaj
rano! – Odkrzykuje jej Severus na co Trelawney wychyla niezadowolona głowę zza
winkla.
- Co to za święta bez rodziny w komplecie, Snape? –
Mężczyzna w zamyśleniu opiera książkę o nos.
Spokojne i samotne. Tego mi właśnie trzeba, a nie…
Zanim zacznie się w nim gotować, drzwi wejściowe
ponownie się otwierają i w domu przybywa kolejnych gości.
- O, wujek Snape już jest. – Rozbrzmiewa głos Rona,
który nie stara się nawet ukryć swego niezadowolenia. Severus również się o to
nie troszczy, gdy w progu dostrzega bratanka w towarzystwie rudowłosej
dziewczyny. Mężczyzna ostatecznie odkłada książkę na ladę i podnosi się z
miejsca wygładzając czarne szaty.
- Gdzie postawić dekoracje? – Burczy Harry dźwigając
karton wypełniony po brzegi bombkami i ceramicznymi figurkami. Snape kręci
oczami i jednym skinieniem różdżki przenosi pudełko pod choinkę. Chłopak oblewa
się delikatnym rumieńcem. Hermione zagląda do kuchni, kiedy Ron z Harrym
ponownie wychodzą na dwór z naręczem lampek.
- Co robisz? – Pyta przyglądając się Trelawney,
która z zawzięciem ugniata ciasto.
- A cóż to za święta bez ciastek? – Rudowłosa
dziewczyna marszczy brwi widząc na blasze do pieczenia ułożone w równe rządki
ciasteczka z wróżbą.
- A na święta nie jada się przypadkiem pierniczków?
– Kobieta podnosi się znad blatu patrząc na nią okrągłymi jak spodki oczami.
***
- Tutaj? – Pyta Harry upuszczając na podest przed
domem sznury kolorowych lampek. Ron z aprobatą kiwa głową, po czym wyjmuje z
kieszeni różdżkę i zaczyna unosić je na wysokość okapu, gdzie jego przyjaciel
przytwierdza je gwoźdźmi. Okrążają cały budynek tworząc z niego drugą choinkę.
- W tym roku znowu są pierwsi. – Oświadcza jeden z
chłopców, zdejmując z nosa okulary i przecierając je rękawem swetra. Zakłada je
z powrotem, by móc przyjrzeć się dokładniej unoszącej się na miotle Bellatrix,
która w dość nowatorski sposób przyozdabia dom, od którego dzieli ich zaledwie
płot z żywopłotu.
- Może i pierwsi, ale na pewno nie lepsi. – Słyszy
za plecami zdyszany głos Rona, któremu udało się połączyć wtyczkę od kabla z
przedłużaczem odprowadzonym do kuchni. W jednej chwili ciemność panująca na ich
działce została rozproszona przez moc różnokolorowych światełek. – No.
Zakupiwszy 3 452 lampek nawet sam-wiesz-kto
nas nie pokona. – Zadowolony staje obok Harrego, podpierając się pod boki. –
À propos. Podobno w tym roku ma przyjechać twój kuzyn. – Brunet słysząc jego
słowa spina się nieco wbijając wzrok w ziemię.
- Ah tak?
***
Kiedy dwójka wraca z dworu, większość rodziny
zebrała się już przy wigilijnym stole. Dumbledore i wujek Snape siedzą po
przeciwległych stronach stołu, który po brzegi został zastawiony najróżniejszymi
potrawami, a nie wygląda na to by prace w kuchni miały dobiec końca. Hermione
poklepuje krzesło obok siebie i podaje siadającemu Ronowi przelewający się
kufel Butterbeer. W klatce w rogu pokoju siedzi Faweks skrzecząc cicho, a
postaci przedstawione na obrazach wiszących na ścianach tańczą w rytm muzyki
dobywającej się z adaptera muzycznego. McGonagall wychyla się próbując sięgnąć
ponad stołem po bigos z kapusty na żeberkach, o mało nie wylewając przy tym zupę
krem grzybową, którą zajada się Hagrid rozłożony na dwóch krzesłach. Severus
przygląda się temu wszystkiemu sponad kufla z piwem kremowym i wzdycha z
rezygnacją, kiedy Trelawney wszedłszy do salonu potyka się o dywan, a trzymaną
przez nią blachę udaje się uratować Dumbledorowi jedynym skinieniem różdżki.
- Podobno miały być pierniczki. – Oświadcza
podnosząc się naprędce z ziemi, po czym zabierając się do przekładania
ciasteczek z wróżbą w kształcie niewielkich ludków do szklanej misy na środku
stołu.
- Harry! Harry! – Wzdryga się Severus słysząc
skrzekliwy głos skrzata domowego, który uradowany podbiega do chłopaka
przyozdabiającego drzewko wigilijne.
- O co chodzi?
- Zgredek dostał skarpetkę! – Wykrzykuje
rozpromieniony unosząc nad głowę wełnianą skarpetę, która w przeciwieństwie do
pozostałych wiszących nad kominkiem jest pusta. Widząc to Severus uśmiecha się
pod nosem upijając łyk piwa. Nagle od drzwi wejściowych dobiega pukanie, na co
osoba najbliżej wejścia, w tym przypadku Trelawney, zrywa się z miejsca i
biegnie otworzyć.
- O, już myślałam, że nie przyjdziesz. – Oznajmia,
by chwilę później stanąć w progu salonu w towarzystwie Draco.
Jedyna osoba, która była na tyle przyzwoita, by
zapukać. Severus niepostrzeżenie kiwa z aprobatą głową.
- Siadaj, akurat zaczęliśmy. – Wskazuje w stronę
stołu Trelawney sama zajmując przy nim miejsce. Chłopak jednak tylko bierze z
niego butelkę czerwonego wina z dwoma kieliszkami i podchodzi do stojącego w
dalszym ciągu przy choince Harrego.
- Shiraz, wytrawne. – Zaczepia go odkorkowując
butelkę. Brunet uśmiecha się nieśmiało zerkając na niego kątem oka.
- Wesołych świąt. – Składają sobie życzenia wznosząc
toast i upijając łyk brunatnego płynu. Na twarzy Severusa ponownie pojawia się
delikatny uśmiech, kiedy odstawia na blat stołu pusty już kufel.
To pewnie przez to piwo. Rozbawiony sięga po jeden z
pierniczków i przełamuje go na pół rozwijając wylosowaną wróżbę. Wzdycha
odkładając ją na talerz i włączając do jednej z konwersacji prowadzonych przy
wigilijnym stole.
Kopka powiadamiająca :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie genialne :) i takie wyjątkowe :)
OdpowiedzUsuńBardzo wyjątkowa, niecodzienna, a przy tym taka ciepła miniaturka :) Doprawdy świetnie. Zaskoczyły mnie te wszystkie koneksje rodzinne, a postać Sybilli jak dla mnie najlepsza w tej scence :) Chciałoby się czytać takich więcej. Naprawdę dobra robota. I nawet Severus na końcu był zadowolony, a to już coś znaczy :D
OdpowiedzUsuńJak na razie pierwsza miniaturka, która jako tako mnie kupiła, ale trochę brakuje mi wyjaśnienia tych wszystkich koligacji. Plus, chętnie dowiedziałabym się więcej o dekoracyjnej rywalizacji z Lordem i Bellą :)
OdpowiedzUsuń„W kącie pokoju stoi jodła czekająca na przybranie w kolorowe bombki i girlandy.” – tutaj wyobrażam sobie nagą jodełke na poczekalni, która czeka aż będzie ubrana, coś jak za kulisami serialu.
OdpowiedzUsuń„Na kominku w którym kołysze się leniwie ogień, poustawiane zostały śnieżne kule i powieszone wełniane skarpety.” – pierwsze: czas! Po kominku przecinek. No i, haha, kołysze się ogień? Seriooo? XD
„Lada przykryta białą dzierganą chustą w czerwone wzory.” – jakieś orzeczenie może?
„Przy niej kanapa na której leży mężczyzna z wyciągniętymi nogami i książką otwartą na twarzy.” – po kanapa przecinek. W tej książce jest twarz i ten mężczyzna akurat czyta lub ogląda to miejsce?
„Oddycha głęboko trzymając splecione ręce na klatce.” – po głęboko przecinek.
„Jeszcze się nie zaczęło.” – czas
„Dzwoneczki przytwierdzone do framugi okna dźwięczą delikatnie uderzając o szybę, za którą przemieszcza się rozszalały wiatr.” – po delikatnie przecinek.
„Płomienie zaczynają tańczyć niespokojnie jakby próbując się rozproszyć” – przed jakby przecinek.
„by zaraz potem ustąpić miejsca starszemu mężczyźnie” – coo? Płomienie się rozstąpiły? Jak w Biblii?
„odzianemu w długie szaty” – w ile? 10?
„- Witaj Severusie. – Mówi zstępując na drewnianą podłogę” – bez kropki po Severusie i mówi mała literą.
„Słysząc go brunet zamyka książkę spoczywającą na jego twarzy” – po go przecinek. I ten brunet brzmi okropnie. Użyj imienia.
„i siada wyprostowany zakładając nogę na nogę.” – przed zakładając przecinek.
„– Co myślisz? – Pyta Dumbledore obracając się wkoło co wprawia w ruch jego szaty, które zaczynają zbierać kurz z podłogi.” – pyta małą literą. Przed obracając przecinek, przed co też przecinek. No i, matk jedyna!, Albus to typowa nastolatka, która chwali się ubraniem! Ha, on ma ponad setkę, ta?
„- Przypominasz Gandalfa z Valinor. – Stwierdza” – bez kropki, stwierdza małą literą.
„Stwierdza od niechcenia Severus ponownie otwierając” – przed ponownie przecinek.
„– Jeżeli chciałeś osiągnąć efekt podobny do Mikołaja trzeba było użyć więcej czerwieni.” – po Mikołaja przecinek.
„– Dodaje po chwili wahania zerkając z dezaprobatą” – po wahania przecinek.
„Dumbledore niewzruszony podchodzi do okna wyglądając na wszechogarniającą ciemność.” – przed wyglądając przecinek.
„Jak my wszyscy. Myśli brunet przekładając stronę i nie łudząc się już nawet, że cokolwiek uda mu się przeczytać.”- To trzeba dać w jedno zdanie. Po pierwszym zamiast kropki przecinek i myśli wtedy małą literą.
„Nie kiedy za chwilę dom wypełni się wszystkimi krewnymi, którzy nie mają na tyle oleju w głowie, by wiedzieć że ich obecność tutaj jest co najmniej niepożądana.” – co? Jacy krewni? Sybilla niby?
„- Cieszę się, że też ją odczuwasz. – Brunet marszczy brwi, kiedy Dumbledore uśmiechnięty przeczesuje palcami brodę.” - uśmiechnięty Dumbledore./
„- Wesołych Świąt wszystkim!” – świąt mała literą.
„Promienieje przekraczając próg salonu” – po promienieje przecinek.
„jednak jej uśmiech blaknie z chwilą spostrzeżenia siedzącego na kanapie Snape’a.” – blaknie to tylko coś czarnego, jej uśmiech jest czarny? Nie. Bladnie powinno być.
„Przyniosłam dorsza w sosie maślano-cytrynowym. W tym roku będzie wyborny.” – bez kropki po wyborny.
„- Z tego co wiem to święta zaczęły się już dzisiaj rano!” – przed co, przed to przecinki.
„– Odkrzykuje jej Severus na co Trelawney wychyla niezadowolona głowę zza winkla.” – odkrzykuje małą literą, po Severus przecinek.
Usuń„Zanim zacznie się w nim gotować, drzwi wejściowe ponownie się otwierają i w domu przybywa kolejnych gości.” – o, nawet czas przyszły, jak wszystko to wszystko
„- Gdzie postawić dekoracje? – Burczy Harry” – burczy małą.
„Burczy Harry dźwigając karton wypełniony po brzegi bombkami i ceramicznymi figurkami.” – po Harry przecinek.
„Hermione zagląda do kuchni” – Hermiona
„- Co robisz? – Pyta przyglądając się Trelawney” – pyta małą literą i po pyta przecinek.
„Rudowłosa dziewczyna marszczy brwi widząc na blasze” – po brwi przecinek.
„Kobieta podnosi się znad blatu patrząc na nią okrągłymi jak spodki oczami.” – po blatu przecinek.
„Pyta Harry upuszczając na podest przed domem sznury kolorowych lampek.” – pyta małą, po Harry przecinek.
„Okrążają cały budynek tworząc z niego drugą choinkę.” – po budynek przecinek.
„- W tym roku znowu są pierwsi. – Oświadcza jeden” – bez kropki, oświadcza małą literą.
„No. Zakupiwszy 3 452 lampek” – słownie liczbę.
„obok Harrego” – Harry’ego.
„Brunet słysząc jego słowa spina się nieco wbijając wzrok w ziemię.” – po słowa przecinek.
„- Ah tak?” – Ach.
„Kiedy dwójka wraca z dworu” – dwójka kogo/czego?
„a nie wygląda na to by prace w kuchni” – po to przecinek.
„Hermione poklepuje krzesło”- Hermiona.
„Ronowi przelewający się kufel Butterbeer” – to jest piwo kremowe.
„W klatce w rogu pokoju siedzi Faweks skrzecząc cicho” – przed skrzecząc przecinek.
„McGonagall wychyla się próbując sięgnąć ponad stołem po bigos z kapusty na żeberkach” – po się przecinek. I COOO? Bigos? Wut?
„udaje się uratować Dumbledorowi” – Dumbledore’owi
„- Podobno miały być pierniczki.” – bez kropki.
„– Oświadcza podnosząc się naprędce z ziemi”- oświadcza mała literą i po tym przecinek.
„po czym zabierając się do przekładania ciasteczek z wróżbą w kształcie niewielkich ludków do szklanej misy na środku stołu.” – hm, brakuje czasownika. Dałaś imiesłów – spoko, ale on występuje tylko z czasownikiem. Przynajmniej ten rodzaj imiesłowu.
„Wzdryga się Severus słysząc skrzekliwy głos” – po Severus przecinek.
„– Wykrzykuje rozpromieniony unosząc nad głowę wełnianą skarpetę” – wykrzykuje małą literą, przed unosząc przecinek.
„Widząc to Severus uśmiecha się pod nosem upijając łyk piwa.” – po to przecinek i przed się też.
„w tym przypadku Trelawney, zrywa się z miejsca i biegnie otworzyć.” – bez przecinka.
„- O, już myślałam, że nie przyjdziesz. – Oznajmia, by” – bez kropki, oznajmia małą literą.
„Wskazuje w stronę stołu Trelawney sama zajmując przy nim miejsce.” – przed sama przecinek.
„przy choince Harrego.” – Harry’ego.
„Zaczepia go odkorkowując butelkę.” – po go przecinek.
„Brunet uśmiecha się nieśmiało zerkając na niego kątem oka.” – po nieśmiało przecinek.
„Składają sobie życzenia wznosząc toast” – po życzenia przecinek.
„Wzdycha odkładając ją” – po wzdycha przecinek.
Moje pierwsze słowa zaraz po tym, jak skończyłam czytać, to coś w stylu: tak, wreszcie koniec! Naprawdę, nie rozumiem tej miniaturki, brakuje w niej jakiegokolwiek sensu, a logice już nie wspominając. Tekst mi się w ogóle nie podobał. Kanon uciekł, bohaterowie sa okropni, w ogóle nie odpowiada ich kreacja, poza tym za dużo ich jak na taki tekst, bo niby są, ale w sumie nie wiem o co tu chodzi.
UsuńNie czuję twojego stylu, nie odpowiada mi ani trochę, chciałaś za dużo wsadzić w mini, przez co wprowadziłaś niezły zamęt w niej, nie daję rady połapać się, a te związki rodzinne… CO? Przede wszystkim powinnaś zaznaczyć, że tekst to AU, chyba że nie jest, to kompletna porażka. Poprawność to.. cóż, nie ma jej. Jest cała masa błędów. I co tu jest za klimat? Ni to wesołe, ni to zabawne czy w drugą stronę – smutne czy dołujące. Okej, to nie są klimaty, co je wymieniłam, ale wiadomo o co chodzi.
Gdybym sobie nie obiecała (i kilku osobom), że skomciam, nie trudziłabym się z przeczytaniem wszystkiego, a rzuciła czytanie twojej miniaturki w cholerę po kilku akapitach.
Cała masa pracy przed Tobą, nie załamuj się, ćwicz koniecznie! Jedyny plus to Sybilla, którą uwielbiam, ale to tyle.
Życzę sukcesów w pisaniu.
Pozdrawiam,
mattie.
I tutaj znowu nie skupię się mocno na błędach, bo już to mattie zrobiła, a nie chcę, by jej komentarz wpłynął na moją ocenę tekstu, gdybym sprawdziła, które błędy wypisała już, a które jej umknęły :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się, że choinką jest jodła, a nie tradycyjnie świerk — jest do dla mnie odmiana w tego typu tekstach :) Uwielbiam pomysł, że Harry jest bratankiem Severusa - lubię tego typu AU.
Nie wiem dlaczego, le ten tekstu mi się nawet podoba :) Z reguły nie przepadam za tego typu humorem, ale może to wina muzyki, której słucham? Ten tekst połączony ze świątecznymi piosenkami jest interesujący.
Co mi bardzo przeszkadza tutaj, to takie mieszanie. Dzieje się zdecydowanie zbyt dużo na tak krótki tekst - autor moim zdaniem powinien to bardziej wyważyć lub po prostu rozpisać dużo bardziej. Miejscami niestety się gubiłam kto, co zrobił i dlaczego. Zdecydowanie warto popracować właśnie nad lepszym wyjaśnianiem akcji i tego co się dzieje.
Ten tekst jest dla mnie taki o, akurat — fajnie się go czytało, ale wymagał ode mnie zdecydowanie zbyt dużego skupienia — tego niefajnego skupienia.
białą dzierganą — Jeżeli wymieniasz przymiotniki, to po przecinku.
Jak my wszyscy. Myśli — Myśli zapisuje się inaczej — jest to wypowiedź, więc najlepiej kursywa i myśli po przecinku, lub zapisać jak dialog.
Snape kręci oczami — Przewraca oczami, nie kręci :)
Z ciekawością przeczytałabym ten tekst, gdyby miał cztery razy taką objętość z dokładnym wyjaśnieniem kto i czyim synem, wujkiem, etc.
Powodzenia!:)
Rzan.
Właśnie! Raz używasz półpauz, a raz dywiz - podejrzewam, że to word zmieniał Ci na te drugie na półpauzy - warto to ujednolicić. No i półpauzy są poprawniejsze :)
UsuńPozdrawiam,
Rzan.