Witamy!
Na ten sobotni wieczór, przychodzimy do Was z nową publikacją. Teraz czeka na opinie pierwsza część miniaturki "Więźniowie przeszłości", Patronuski.
Twórczość Patronuski znajdziecie tu <klik>.
Zapraszamy to komentowania i wyrażania opinii, a także do odwiedzenia bloga, jeśli chcecie poznać dalszą część miniaturki ;)
Część I
Za późno na przyszłość
Na
zewnątrz szalała burza. Nawałnica przewalała się, przerywana potężnymi
grzmotami. Błyskawice przecinały ciemnogranatowe niebo i rozświetlały ponure
cele Azkabanu. Ktoś śmiał się histerycznie, ktoś inny zawodził żałośnie. Nikt
nie płakał, tu nie było już miejsca na łzy. Siedziała na swojej pryczy,
obojętnym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń gdzieś ponad sobą. Miała w celi
okno, pancerne jak mówią mugole, ale jednak. To był pewien komfort, choć
zabezpieczenia tego typu były zbyteczne w takim miejscu. Nawet gdyby miała
dostęp do wolnego otworu na zewnątrz, nie chciała by uciec. Nie miała gdzie,
nie miała jak, nie miała po co. Wiedziała, że Azkaban położony jest na maleńkiej
wyspie, w basenie jednego z oceanów, nie pamiętała którego. Zresztą, czy to
istotne? Teraz panował sztorm, jeden z wielu które słyszała ostatnio. Lubiła
deszcz. Przynosił jej spokój i chwilowe ukojenie. Był zgodny z jej nastrojem.
Nie wiedziała czemu zachowuje jeszcze resztki rozsądku, może tak głęboko tkwiło
w niej poczucie winy, że wpływ dementorów nie był niszczący? Sama katowała się
rozpamiętywaniem przeszłości, czuła się w obowiązku nie zapomnieć tego co
zrobiła. Jedyne co zauważyła, to fakt, że nie pamiętała nic radosnego, a może
nie chciała pamiętać? Przed oczami pojawiały się wciąż te same obrazy.
Krzyczący tata – krzyczał bo weszła na parapet okna w swoim pokoju i chciała
uczyć się latać. Bał się o nią, ale przecież ona potrafiła, czemu nie chciał
tego zrozumieć? Krzyczał tak mocno, że od tamtej pory bała się odrywać stopy od
ziemi. Nienawidziła go wtedy, całym swoim trzyletnim sercem. Wypadek
samochodowy mamy – czuła nadal ten strach, że ją straci. Śmierć ukochanej
babci. Obawy przed pójściem do Hogwartu, w nieznany dotąd świat. Naśmiewanie
się z niej na pierwszym roku przez Rona i Harry’ego, to wspomnienie bolało
bardziej niż śmiała przyznać. Sprzeczki z Ronem. Wyzwiska Malfoya, tych
wspomnień szczególnie nienawidziła. Przez tyle lat nie umiała się uporać z jego
nienawiścią, a teraz ta nienawiść godziła w nią jeszcze mocniej. Wojna, widok
zabitych przyjaciół. Poszukiwanie rodziców i niepewność, strach, że ich nie
odnajdzie.
Ułożyła
się wygodnie, na tyle, na ile pozwalała jej twarda prycza i zapadła w lekki
sen.
Krzyczał,
machał rękoma, wyzywał. Błysnęło zielone światło, chciała go zabić, ale nie
mogła, nie mogła, nie mogła… Śmiał jej się w twarz, zbliżał coraz bardziej…
Obudziła
się na dźwięk zamykanych krat i krzyku jakiegoś mężczyzny. Pamiętała swój sen,
a raczej wspomnienia, które powracają do niej jako koszmary za każdym razem gdy
zamknie oczy. Na szczęście rzeczywistość była inna. Ale czy lepsza? Zatopiła
się po raz kolejny w swoich wspomnieniach.
Klęczała
przy jego martwym ciele. Po policzkach płynęły jej łzy. Nie płakała nad nim,
tylko nad swoim małżeństwem, nad minionym czasem, straconą szansą na szczęśliwą
przyszłość. Nie żałowała tego co zrobiła, żałowała, że tak późno. Wiedziała, że
resztę swego życia spędzi w Azkabanie, ale nie dbała o to. Mogła jeszcze się
ratować, mogła zatrzeć ślady, mogła uciekać. Miała pieniądze i różdżkę. Czego
chcieć więcej? Wiedziała, że przyjaciele by jej pomogli. Miała jeszcze
możliwość zmienić swoją przyszłość. Ale nie chciała. Udało mu się zabić w niej
resztki tego, co kiedyś było nią, Hermioną Granger. Zniknęła radość, zniknął
optymizm, chęć walki. Została obojętność i pozory. Był żałośnie przewidywalny.
Jego awantury przestały już robić na niej wrażenie. Wyzwiska kierowane w jej
stronę, były od lat takie same, straciły na oryginalności. Ale wszczął awanturę
o jeden raz za dużo. Do tej pory mu wybaczała. Przebaczyła zniewagi,
podniesienie na nią ręki, szyderstwa i brak wsparcia. Jedyne przed czym
wyraźnie zaprotestowała, to bicie. Pokazała mu jednoznacznie, że się nie da,
nie jest workiem treningowym. Od tamtej pory się więcej nie odważył, bał się
tego co może go spotkać, wiedział, że następnym razem mu nie daruje. Czuła
do niego już tylko odrazę. Chciała tak czuć, bo nienawidziła w sobie tej resztki
uczucia, która dochodziła do głosu po każdej awanturze i czyniła, że dawała się
przekonać, wracała do codzienności. Kiedyś ją przepraszał, ostatnio przechodził
nad wszystkim do porządku dziennego. Po prostu udawał, że nic się nie stało.
„Powiedzieliśmy sobie trochę nawzajem, daliśmy po razie i ruszamy dalej” – to
było jego motto. Wiedziała, że się nie zmieni. Jego obietnice poprawy nie miały
pokrycia, a ona nie miała już siły i ochoty walczyć o lepszą przyszłość. Bo i
po co? Zaczęła zachowywać się jak robot, jak jakiś zwierz obrosła grubą
skorupą, przez którą nie przebijały się jego pretensje. Robiła co do niej
należało jakoś tak mechanicznie, bez refleksji, bez radości. Pozory, pozory,
pozory…
Aurorzy
znaleźli ją zapłakaną nad jego nieruchomym ciałem. Nie chciała z nimi
rozmawiać, więc uznali, że jest w szoku. Zabójstwo w afekcie. Wiedziała, że
przyjaciele walczą o jej uniewinnienie, a przynajmniej o przeniesienie do
Munga. Na to ostatnie nie było szans, była zdrowa psychicznie. Próbowali
udowodnić, że nie była świadoma swoich czynów w chwili zabójstwa, ale ona nie
miała zamiaru im w tym pomóc. Za każdym razem Harry i Ron wychodzili od niej
zniecierpliwieni. Nie chciała współpracować, nie chciała dać im swoich
wspomnień, nie chciała innej przyszłości od tej, którą zapewnił jej Azkaban.
–
Granger? To naprawdę ty? Prędzej Merlina bym się spodziewał niż ciebie tutaj! –
usłyszała znajomy głos, który wyrwał ją z zamyślenia.
–
Kolejna mara? Usnęłam i koszmar się zmienił? Przecież nie mogę słyszeć Malfoya
– pomyślała. Spojrzała przed siebie i zaniemówiła. Omamów wzrokowych do tej
pory nie miała, musi być z nią gorzej niż z początku myślała. W celi, po
przeciwnej stronie, stał nie kto inny niż Draco Malfoy. Znienawidzony Ślizgon,
którego wulgaryzmy pod swoim adresem, pamiętała do dziś. Uśmiechał się do niej
kpiąco, choć jego oczy zastygły z wyrazem niedowierzania i odrobiny...
rozbawienia?
–
Nie wierzę, Panna-Ja-Wiem-Wszystko, nie potrafi udzielić odpowiedzi na proste
pytanie. Co jest z tobą, szlamo?
–
Ile jeszcze będę musiała znieść, nim to się skończy? – Zorientowała się, że jej
pytanie padło na głos. Zarejestrowała, że brzmi ochryple, słowa skrzypią jak
nienaoliwione drzwi, a krtań piecze od nagłego wysiłku.
–
Nie wiem, ale przynajmniej będę miał towarzystwo w tych ostatnich dniach życia.
–
Malfoy, ty jesteś naprawdę czy tylko w mojej wyobraźni? – odważyła się zapytać
ignorując jego słowa.
–
Jasne, że naprawdę, kretynko. Nie wyglądam?
–
Więc jednak nie oszalałam.
–
No nie wiem, polemizował bym. Zawsze miałaś coś z głową, ale teraz to jakieś
bardziej widoczne. Czemu tu jesteś? Dziwne, że gazety o tym nie pisały. Taki
numer, szlama Granger, najbardziej wkurzająca czarownica na świecie, w
Azkabanie. Co? Mąż z tobą nie wytrzymał i załatwił ci wilczy bilet? Wcale mu
się nie dziwię, też bym tak zrobił na jego miejscu.
–
Więc wąchałbyś, w tej chwili, kwiatki od spodu. Szkoda, że zmarnowałeś taką
szansę – odparowała, choć jeszcze chwile wcześniej nie miała na to
siły.
–
Stuknęłaś swego gacha? Ale jazda. Poważnie? No, no, Granger. W życiu nie
podejrzewałbym cię o taką ikrę. A co? Powiedział ci, że wyglądasz jakby piorun
w ciebie strzelił? Zmartwię cię, ale to prawda. Szkoda kolesia. Ale tak się
kończą związki z niezrównoważonymi psychicznie kobietami.
–
Zamknij się wreszcie.
–
Jak wolisz.
…
–
Masz doła, Granger? – Po chwili znowu usłyszała jego irytujący głos.
Postanowiła go ignorować, zwykle działało. – Nie mów tak szybko, bo się nie
mogę połapać. Wiem, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem, ale…
–
Malfoy, bo jak cię prasnę zaraz, to ci się ta cała filozofia do góry nogami
obróci!
–
Co ty taka groźna, nudzi mi się po prostu.
–
A ty dziecko jesteś czy dorosły, do cholery?
–
Tyle lat dorastam i czuje, że to jeszcze nie koniec.
–
Bolesny sekret ludzkości polega na tym, że ludzie się tylko starzeją, a nie
dorastają i w twoim przypadku wyraźnie to widać.
–
Jak chcesz błyszczeć, to było się brokatem posypać, a nie wyjeżdżasz mi tu z
tanią analizą psychologiczną.
–
A ty rzucasz tekstami, które modne były w podstawówce.
–
W czym?
–
No tak, zapomniałam, że wielki Draco Malfoy, nie ma pojęcia o mugolskim
systemie edukacji. Powiedz mi, po jaką cholerę się do mnie odzywasz?
–
Bo nie mam do kogo. Chyba oczywiste, nie? Nie myśl, że ten fakt sprawia mi
przyjemność, ale to najlepsza rozrywka jaka może mi towarzyszyć tutaj. Nie
przejmuj się, niedługo już mnie nie będzie.
–
Co masz na myśli? – zapytała wbrew sobie.
–
A niby taka inteligentna. Pocałunek dementora, mówi ci to coś?
–
Za co niby?
–
Za to samo co ty.
–
Czym ci dopiekła?
–
Masz ton jakbyś pytała o pogodę, jestem pod wrażeniem. No cóż, moja żona dla
pieniędzy, zostałaby Eskimosem. Miałem wybór, albo ja wykończę ją, albo ona
mnie. No i zatłukłem wesz jedną.
–
A co na to twoje sumienie? Ani trochę się nie odzywa?
–
Przepraszam... Nie rozumiem…
–
No, nie żałujesz? Twoja dusza nie cierpi? – pytała trochę zaskoczona jego
chłodem i trzeźwością umysłu.
–
W moim przypadku dusza nie istnieje. Ja mam światopogląd materialistyczny.
–
Nie trudno w to wierzyć. Wcześniej nie widziałeś, że jest taka?
–
Napaliłem się na nią, jak szczerbaty na suchary, to teraz mam. Taki zapracowany
byłem, że nie miałem nawet czasu sukcesu w małżeństwie odnieść, więc poniosłem
porażkę. Pewnego razu się upiłem i dotarło do mnie z kim żyję. Rozumiesz?
–
Musiałeś się napić, żeby trzeźwo na nią spojrzeć?
–
No, chyba tak. A jak jest z tobą?
Siedzieli
przy kratach, każdy w swojej celi, po przeciwnej stronie korytarza i
rozmawiali. Hermiona uświadomiła sobie, że mówi pierwszy raz od kilku miesięcy.
Musiała przyznać, że to przyjemna odmiana, choć płuca i krtań wyraźnie
protestowały. Było jej trochę przykro, że gdy odwiedzali ją przyjaciele,
nie mogła rozmawiać. Nie czuła tej adrenaliny, tej złości i zdeterminowania
żeby odpowiedzieć. Czuła to jednak przy Malfoyu.
–
Chyba mimo wszystko podobnie. Czara goryczy się przelała, miałam dość wyzwisk,
czepiania się o szczegóły, gróźb. Za dużo oczekiwałam od tego związku, bo
najbardziej bolał mnie brak wsparcia…
–
Ty jakiś delikatny bluszcz jesteś, żebyś wsparcia ciągle potrzebowała?
Nie przesadzasz trochę?
–
A wiesz jak to jest robić wszystko samemu? Nie usłyszeć nigdy głupiego
”dziękuję” czy „dasz radę”. No tak, jesteś facetem, ty tego nie zrozumiesz,
miałeś pewnie wszystko w nosie, wychodziłeś do pracy i nic cię nie
interesowało…
–
Ech, na tym polega wsparcie od kobiety: zawsze ci udowodni, że ma większy
problem od ciebie. Granger, mogłabyś mi okazać trochę empatii, mimo wszystko.
–
Przecież okazuję, co się czepiasz?
–
Właśnie słyszę. No dobra, nie kłóćmy się przez chwilę. Kiedy mają z tobą skończyć?
–
Nie mają. Jeszcze. Harry i Ron walczą o moje uniewinnienie.
–
No tak, święty GłuPotter nie zostawi przyjaciółki w potrzebie…
–
Chciałabym żeby zostawił. Chętnie bym się z tobą zamieniła. Nie chcę żyć, nie
chcę stąd wyjść i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie chcę znowu budować
pancerza. Jaki w tym sens? Do końca życia być samą, bez nadziei na normalność,
na szczęśliwą przyszłość. Nikomu już nie zaufam, nikt nie zaufa mi. Jestem
naiwna, bo gdzieś w głębi tkwi pragnienie, żeby coś jeszcze przeżyć, być
kochaną i kochać, ale wiem, że już jest za późno. Ech, czemu ja ci to mówię?
–
Nie wiem. Może dlatego, że nie masz komu, a jak się zacznie, to ciężko
skończyć? A może wiesz, że i tak muszę zachować to dla siebie? – Spojrzał na
nią uważnie, jego szare oczy były smutne i dziwnie puste. – Zapamiętaj,
Granger. Na miłość nigdy nie jest za późno, za to na samotność zawsze jest za
wcześnie.
Cdn…
Skomentuję jako pierwsza ;)))
OdpowiedzUsuńNa wstępie, chcę Ci powiedzieć, że jak zwykle mnie oczarowałaś. Jest w Tobie coś, co mnie przyciąga, jak zaczynam czytać coś, co napisałaś, natychmiast przenoszę się w inny wymiar i nie oderwę się od tego zanim nie przeczytam całości. Po przeczytaniu pierwszej części "Więźniów Przeszłości" natychmiast zabrałam się za resztę miniaturki.
Sama historia była wręcz idealnie dopracowana. Przez każdą część utrzymywałaś napięcie, zaciekawiałaś tajemnicą i rozweselałaś świetnymi tekstami. Uwielbiam Twoje żarty! :') W niektórych momentach leżałam na podłodze, tarzając się ze śmiechu. Oprócz tego bohaterowie byli bardzo kanoniczni. Szczególnie mam na myśli postać Dracona. Jak już kiedyś wspomniałam uwielbiam Twój styl pisania. Jest taki dojrzały, pełen emocji, pięknych zwrotów i profesjonalnych wyrazów. Dzięki temu Twoje teksty czyta się łatwo i lekko. Ma na to wpływ również znikoma ilość błędów. Szczerze mówiąc ja nie wyłapałam ich chyba wcale, chyba, że miałabym się czepiać jakiegoś jednego przecinka :p
Na koniec chciałabym Ci podziękować za stworzenie tak pięknych tekstów, które umilają mój czas i pomagają mi się rozwijać. Życzę Ci dużo weny i tego, byś napisała jeszcze setki pięknych historii, które ja będę mogła przeczytać.
Ściskam cieplutko! ♥
~Chriss
Bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję. Lejesz miód na moje skołatane serducho, w którym ostatnio brak weny, a przepełniają je za to wątpliwości. Pozwolę sobie Cię poprosić o umieszczenie tego komentarza pod postem - na zachętę dla innych :) Cieszę się niezmiennie, że to co pisze, znajduje uznanie czytelników. Jeszcze raz serdeczne dzięki!
UsuńTo była dla mnie czysta przyjemność :*
UsuńOczywiście, z wielką chęcią zamieszczę ten komentarz na Twoim blogu. ♥
~Chriss
Właśnie skończyłam czytać pierwszą część i z chęcią przeczytałabym kolejne, gdybym tylko miała czas. :) A teraz trochę rozwinę moją wypowiedź. No to tak...
OdpowiedzUsuńTakiej miniaturki jeszcze nie czytałam. To było niezwykle oryginalne; wątek pobytu w Azkabanie... Aww, to mi się bardzo podobało. Ogromny plus za tak wspaniały pomysł! ;)
Co do Twojego stylu pisania - po przeczytaniu Twojego opowiadania pt. "Wierność jest nudna" i tej miniaturki uważam, że jest on jeden z najlepszych, na jakie w życiu natrafiłam. Opisy w żadnym stopniu nie są nudne, a pozwalają wyobrazić sobie daną sytuację, zresztą tak samo, jak emocje bohaterów. Natrafiłam jedynie na kilka błędy - jakieś dwa interpunkcyjne i jeden ortograficzny. Napisałaś "chciała by", zamiast "chciałaby". ;) No i na końcu zdania pisze się "mnie", nie "mi", a w Twoim tekście taki błąd się znalazł.
Bohaterów, Hermionę i Dracona, wykreowałaś wręcz idealnie. Tak bardzo podobało mi się ich zachowanie i wypowiedzi... Ta ironia, dobrze wpasowane teksty. To chyba spodobało mi się najbardziej w tej miniaturce.
I to chyba tyle, nie wiem, co jeszcze dodać... W najbliższym czasie na pewno przeczytam pozostałe części tej miniaturki. :)
Pozdrawiam i życzę dużo, duuużo weny na tak świetne teksty!
Hermenegilda. <3
Tobie również dziękuję i jak koleżankę wyżej proszę o komentarz ( zwykłe przeklejenie) pod postem na blogu. Błędziory oczywiście poprawię i dziękuję za zwrócenie na nie uwagi. Cieszę się, że nie zawiodłam i zapraszam do lektury :)
Usuń