Przedstawiamy tekst związany z pairingiem Dramione (jest to rozdział trzeci opowiadania) i napisany przez Anoliię Verę z bloga http://dramioneadore.blogspot.com/. Będzie bardzo miło, jeśli wyrazicie swoją opinię i dacie pod postem kilka wskazówek. Jeżeli fragment przypadnie Wam do gustu, zapraszamy na bloga autorki.
PS Cieszymy się, że tak wyczekujecie konkursu. W tygodniu mamy zamiar zrobić ankietę dotyczącą rodzaju tekstu, jaki chcielibyście napisać. Bądźcie na czujni! :)
***
Pokój Granger był znacznie bardziej przestronny od jego pokoju. Ściany nie były tu białe, tylko cynamonowo brązowe, a łóżko duże i miękkie. Na końcu pokoju, światło dawały dwa okna z zaczarowanym widokiem na Londyn. W rogu stała maleńka kuchnia, składająca się z kilku blatów, lodówki oraz kuchenki. W pokoju znajdywały się jeszcze mahoniowe drzwi, prowadzące zapewne do równie gustownej łazienki. Ogółem całe pomieszczenie przypominało nieduże, choć i tak pięć razy większe od izolatki Malfoya, mieszkanie. ,,Luksus", pomyślał Draco z niemałą zazdrością. Nie pamiętał kiedy ostatnio znajdywał się w tak eleganckim miejscu, bo pokój Hermiony niewątpliwie taki był. Sama właścicielka lokum siedziała przy biurku z ciemnego drewna i wertowała jakąś grubą księgę wyraźnie zafascynowana.
- Ekhm. - odkaszlnął Dracon, aby zwrócić na siebie uwagę.
- Izaak? - zapytała speszona dziewczyna, podnosząc książkę, którą parę sekund wcześniej zrzuciła przestraszona. ,,Auror" skinął niemrawo głową i podszedł bliżej. Przystawił sobie krzesło, które zmaterializowało się w rogu pokoju gdy wszedł. - Napijesz się czegoś? Mogę zaproponować ci gorącą czekoladę, jeśli oczywiście preferujesz czekoladę. Ja osobiścię wolę kakao, ale rano częściej pijam czekoladę, bo kawy nie lubię, a kakao tak nie pobudza... - przerwała, bo zobaczyła znudzenie w oczach gościa. Zarumieniła się uroczo. - Przepraszam...
Draco popatrzył na nią z zainteresowaniem. Ona nigdy go nie przeprosiła. To prawda, że teraz nic nie pamiętała, a on miał inne ciało, ale i tak było to dla niego dziwne. Pomyślał też sobie, że Granger zmieniła się z wyglądu. Nie stała się co prawda pięknością, ale nabrała subtelnych kształtów. Miała bardzo dziewczęcą urodę i gładką cerę, mimo braku makijażu.
- Czekoladę - mruknął, przerywając krępującą ciszę. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego wzrokiem mówiącym ,,Ty w ogóle mnie słuchałeś?", po czym wstała i skierowała się do ekspresu, żeby przyrządzić napój. Po minucie wróciła na swoje miejsce, podając ,,Izaakowi" parującą filiżankę. Draco przez chwile nie pił, napawając się pięknym zapachem czekolady. Dawno nie pił nic oprócz wody i gorzkiej herbaty wątpliwej jakości. Minuty mijały i nikt się nie odzywał. Malfoy sączył powoli czekoladę, a Hermiona przyglądała mu się z zaciekawieniem.
- Porozmawiasz ze mną? - zapytała w końcu.
Draco otrzeźwiał i spojrzał na zegar powieszony w pokoju. Był już przemieniony ponad piętnaście minut, ale nie mógł tak po prostu jej porwać. Najpierw musiał zdobyć jej zaufanie na tyle, aby sama wyszła z nim na zewnątrz. Bał się teleportować z cudzą różdżką, więc nie pozostało mu nic innego jak odnaleźć punkt aportacji w klinice.
- Porozmawiam - odpowiedział lakonicznie i wyjął różdżkę - Wiesz co to jest?
- Wiem, ale nie wiem jak tego używać.
Mężczyzna wycelował różdżką w pół pełne naczynie z brązowym napojem i wyszeptał zaklęcie. Po chwili na stole znajdywały się dwa kubki zapełnione czekoladą tylko w połowie. Dziewczyna wpatrywała się w przedmioty zafascynowana.
- Zostaną tak na zawsze?
- A nie chcesz wypić? - zapytał ,,auror" sarkastycznie.
- Nie chodzi mi o to - przewróciła oczami - jeśli przez jakiś czas nie będę piła z wyczarowanego naczynia... Nie zniknie ono?
- To już zależy od czarodzieja i różdżki - wytłumaczył i przy okazji dla usprawiedliwienia, dodał - ten kubek może zniknąć, bo to nie moja różdżka. Ta prawdziwa zaginęła już dawno. - Było to oczywistym kłamstwem. Różdżkę Dracona przechowywano w ministerstwie, gdzie na jej podstawie, swojego czasu prowadzono śledztwo.
- Mam swoją - powiedziała cicho - chyba kiedyś już niej korzystałam, bo za każdym razem, gdy jej dotykam nachodzą mnie wspomnienia...
- Różdżki mają pamięć - uciął Draco - tak jak my - spojrzał na dziewczynę. To co powiedział, było co najmniej nieodpowiednie. Hermionie zaszkliły się oczy. - Przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte - mruknęła, wyjmując podłużne pudełko z szuflady biurka. - To ona.
To była niewątpliwie różdżka Granger. W szkole wiele razy miał okazję przyjrzeć jej się z bliska,
kiedy dziewczyna w niego celowała lub mu groziła.
- Dziesięć i trzy czwarte cala, winorośl, włókno ze smoczego serca. - mruczał pod nosem.
- Skąd wiesz? - zapytała zdezorientowana.
- Element szkolenia - skłamał gładko. - A poza tym... Miałem podobną.
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Już coś czarowałaś? - spytał były ślizgon.
- Nie, jeszcze nie wiem jak... - speszyła się lekko - Pokażesz mi?
- Poczekaj - przetransmutował łyżeczkę w pióro - Wingardium Leviosa.
Pióro uniosło się na kilka cali w powietrze, a potem opadło. Draco westchnął.
- Nie do końca tak to miało wyglądać - rzekł przepraszająco. - Muszę kupić nową różdżkę. Teraz ty spróbuj, może tobie wyjdzie, masz swoją. - sam zdziwił się, że zwraca się do mugolaczki z taką delikatnością.
- Powtórzysz to zaklęcie?
- Wingardium Leviosa.
- Wingardium LeviosA - spróbowała, ale nic się nie stało.
- Musisz się skupić i akcent jest na O, nie A - poprawił ją ,,Izaak". - pójdzie ci szybko, kiedyś takie zaklęcia były twoją codziennością.
- Wingardium LeviOsa - mruknęła, a piórko delikatnie się poruszyło. Coś zaczęło jej świtać. - Możesz powtórzyć ostatnie zdanie? To z akcentem.
- Mówiłem, że mówi się LeviOsa, nie LeviosA.
- Właśnie! To moje słowa. - wykrzyknęła radośnie Hermiona. Draco wytrzeszczył oczy. - Kiedyś tak kogoś poprawiłam.
Malfoy posłał jej uśmiech, a ona go odwzajemniła. Rozmyślając, obserwował jej zmagania z piórem. Póki Granger nie wie, kim on jest, dobrze mu się z nią rozmawia. W zasadzie brakowało mu normalnej rozmowy z kimkolwiek, a teraz kiedy wreszcie ma wreszcie rozmówcę, stara się być miły i nie popełnić żadnej gafy. On przecież nawet przeprosił. Na Salazara, miał za mało kontaktu z ludźmi ostatnimi czasy.
W końcu Hermiona opanowała zaklęcie i zaczęła lewitować po pokoju najróżniejsze przedmioty. Jej towarzysz poczuł coś na kształt dumy, że udało mu się nauczyć dziewczynę zaklęcia. Jednak zaraz potem uświadomił sobie, że ma naprawdę mało czasu. Przybrał na twarz obojętność i zapytał:
- Wypuszczają cię stąd?
- Nie, niestety, ale nie mogę stąd wychodzić.
- No naprawdę, Hermiono, nie chcesz zobaczyć czegoś więcej? - udał, że jest zawiedziony. - Na pewno coś sobie przypomnisz...
- To nie ma sensu, przecież i tak stąd nie wyjdziemy.
Draco wycelował różdżką w Hermionę.
- Co ty robisz? - zapytała przestraszona.
- Nic złego - odparł, po czym wypowiedział zaklęcie. - Spójrz w lustro.
Dziewczyna wstała i podeszła wspomnianego wcześniej przedmiotu. Pierwszym, co zauważyła, było jej łóżko. Było na miejscu, gdzie powinna teraz stać ona. Dotknęła swojej twarzy, tułowia i nóg. Wszystko było na swoim miejscu, a jak siebie nie widziała, tak wciąż nie mogła zobaczyć. W pierwszej chwili była przerażona, ale zaraz potem uświadomiła sobie, że przecież to zaklęcie nie utrzyma się na zawsze.
- Przez ilę czasu? - zapytała bez ogródek.
- Sama zadecyduj - ,,auror" uśmiechnął się łobuzersko i włożył rękę do kieszeni, gdzie wcześniej odkrył sakiewkę pełną galeonów, sykli i knutów. - To idziemy?
Dziewczyna tylko pokiwała głową.
***
- Cholera! - wrzasnął George i kopnął w białe łóżko. Jak to się stało, że Malfoy się wydostał. Izaak to najlepiej wykwalifikowany auror ze wszystkich, jak mógł do tego dopuścić? Powinni byli założyć na pokój zaklęcia, bariery, cokolwiek! Wtedy nic by się nie stało. A teraz szaleniec, zabójca i porywacz jest na wolności. Nigdy nie chciał, aby Malfoy poszedł do Azkabanu, ale nie widział dla niego normalnej przyszłości. Jemu potrzebne było leczenie i życzliwi ludzie dookoła, inaczej nigdy się nie zmieni. A teraz jeszcze Granger się znalazła... To wspaniała nowina, najlepsza, ale teraz zgodnie z prawem dla Dracona istnieje tylko jedno właściwe miejsce - Azkaban. Rudzielec zaczął się zastanawiać, gdzie może być zbieg. Jeśli udało mu się wykiwać najlepszego aurora, to ponowne ukrycie się nie stanowiło da niego problemu. Nie miałoby to jednak żadnego sensu. Jedno zaklęcie z różdżki Izaaka i już wszyscy by go namierzyli, jak miał zamiar przeżyć? Coś zaświtało bliźniakowi. Jeśli Malfoy ma chociaż trochę oleju w głowie, to pierwsze, co na pewno zrobi to porwanie Granger. To ona jest ważną częścią w tej skomplikowanej układance. - Właśnie, Granger... Cholera!
***
- Dobra, Granger - dawał instrukcje Draco. - Musisz być cicho i niczego nie dotykaj. Staraj się nie obijać o przechodniów, bo jesteś niewidzialna i mogłoby wzbudzić to podejrzenia. Nie zdejmę z ciebie zaklęcia, póki nie dojdziemy do sklepu z kamuflażami. Jeśli ktoś by cię rozpoznał, to ze mną koniec... - poprawił się. - W sensie wyleją mnie z pracy, a wiesz mam dobre stanowisko i w ogóle trudno jest pracę znaleźć.
Dziewczyna uważnie słuchała i Draco miał wrażenie, że zaraz zacznie robić notatki. No tak. To by było podobne do Granger. Do starej Granger.
- Będę sobie mogła wybrać twarz?
- Nie wiem, możliwe, że nie będziemy mieć czasu. - byli już przy wyjściu z kliniki. - Pamiętasz, co ci mówiłem?
- Tak, jasne.
- To wychodzimy.
Hermionę uderzyło zimne powietrze, więc szczelniej opatuliła się swoją zieloną parką. Znajdywali się na zupełnie zwykłej ulicy. Spojrzała za siebie. Nigdzie nie było wejścia do przychodni, tylko stara wystawa sklepu z odzieżą. Zapytała trochę za głośno:
- Co się stało?
- Cicho, Granger. - kiwnął lekko w stronę grupy mugoli. - Jesteś niewidzialna, zapomniałaś?
- Nie podnoś głosu. - mruknęła zawstydzona, bo przez jej lekko piskliwy głos, ludzie patrzyli się na samotnego mężczyznę jak na ducha.
- Widzisz tę tabliczkę, Hermiono? - spytał, pokazując dość nieprzeciętny znak. - W tamtą stronę jest punkt deportacji.
- Teleportujemy się?
- Niestety.
Ruszyli w stronę wskazywaną przez tabliczkę i po chwili ich wzrok natrafił na srebrny napis ,,Deportacja". Dziewczyna rozejrzała się. Kilku niemagicznych ludzi przechodziło obok nich, ale nikt nie przyglądał się temu specyficznemu miejscu. Było to dziwne, bo napis był bardzo widoczny i prawie tak duży jak baner reklamowy. Pociągnęła Dracona za rękaw i po chwili usłyszała zniecierpliwiony głos:
- Czego znowu, Granger?
- Czy oni nas nie widzą? - pokazywała na przechodzących mugoli, ale Malfoy nie miał przecież jak tego zobaczyć.
- Jacy oni?
- No spójrz! Przechodzą sobie jakby nigdy nic. - naburmuszyła się.
- To miejsce jest dla mugoli tak samo niewidzialne, jak ty dla mnie. - mruknął i pociągnął ją w stronę punktu, wcześniej starając się ją wyczuć. Były to zwykłe kawałki trawy oznakowane z dwóch stron srebrnymi tabliczkami ,,Londyn" oraz ,,Poza Londynem". Tak naprawdę, Draco, zastanawiał się czy pokazać Granger te wszystkie wspaniałości, które jej obiecał. Ale zaraz potem pomyślał, że i tak muszą iść na Pokątną, żeby załatwić sobie kamuflaż. Tak więc wszedł w londyńskie pole teleportacji i skupił się na sklepie Borgin'a i Burkes'a. To miejsce zawsze dawało mu schronienie, poza tym teleportacja tam, pozwoli im na ciche i bezpieczne wmieszanie się w tłum na ulicy Pokątnej. Po chwili, dwoje ludzi poczuło szarpnięcie w okolicach pępka i krajobraz zupełnie się zmienił.
***
- Nie wierzę w to... - łzy bezsilności popłynęły po policzku wybrańca. - Jak to się stało? Dlaczego znowu, komu na tym zależy? Merlinie, co ja takiego zrobiłem? - podszedł do skruszonego Izaaka i przycisnął go do ściany. - Jak mogłeś? To twoja wina, słyszysz? Nienawidzę cię!
Izaak przełknął ślinę i popatrzył się w pełne furii oczy Harrego. Nagle jego mina złagodniała i puścił pechowego aurora.
- Ja przepraszam. - rzekł po namyśle. - To tylko i wyłącznie moja wina. Gdybym był dobrym przyjacielem, przyjechałbym od razu, kiedy tylko usłyszałem o jej znalezieniu. - kolejne łzy. - Jestem beznadziejny.
- Harry, nie możemy się teraz poddać. - wyszeptał Ron, który również znajdywał się w pokoju. - Nie możemy stracić jej po raz drugi. Co jeśli to nasza ostatnia szansa?
- Masz rację, nie możemy się nad sobą użalać. - Pottera coś tknęło.- Finn?
Po kilku sekundach usłyszeli czyjeś szybkie kroki.
- Ja przepraszam, że mnie nie było panie...
- Harry.
- Ja przepraszam, że mnie nie było, Harry, ale mnie zawołała jedna z...- Ron uciszył go ręką.
- Finn, notuj - powiedział Wybraniec już mniej drżącym głosem. - Staramy się w ministerstwie o wznowienie śledztwa, zabezpieczenie punktów aportacyjnych w całej Anglii oraz... Uniewinnienie Malfoya. - asystent wytrzeszczył na niego oczy, a Ron ze spokojem obserwował całą sytuację. On też wcale nie chciał posyłać Dracona do więzienia. To był młody człowiek, miał przed sobą całe życie. - Na jego usprawiedliwienie powiemy, że nie panował w pełni nad sobą i swoimi czynami... I na razie tyle. Musimy brać się do pracy, Hermiona nie chciałaby, żebśmy się zamartwiali.
***
Znalazła się w ciemnym, zakurzonym pomieszczeniu. Na spruchniałych szafkach mnóstwo było dziwnych przedmiotów, a tapeta zupełnie się odrywała.
- Gdzie jesteśmy? - spytała autentycznie przerażona mrokiem, panującym w pokoju.
- Nie martw się, to nie jest nasz punkt docelowy. - Draco uśmiechnął się ironicznie, ale uśmiech zaraz zszedł z jego twarzy. Poczuł ciepło, znajome ciepło, towarzyszące przy przemianie w inne ciało. Najszybciej jak potrafił, wydobył różdżkę i rzucił na siebie zaklęcie utrwalające. To powinno mu wystarczyć na następne dziesięć minut. Podszedł do stłuczonego lustra, żeby ocenić zmiany jakie mogły zajść w jego wyglądzie. Dzięki jego szybkiej interwencji praktycznie nic się nie zmieniło. Wyjątkiem był platynowy kosmyk wystający zza ucha. Trudno, powie Granger, że siwieje. Uśmiechnął się do ,,swojego" odbicia i stwierdził, że Izaak jest całkiem przystojnym facetem, i że taka na przykład Granger mogłaby się w nim zakochać. Odrzucił zbędne myśli i po chwili obserwował, jak Hermiona otrzepuje się z kurzu. Kłębki unosiły się w całym pomieszczeniu, co wywołało u dziewczyny dwa potężne kichnięcia. Teleportacja musiała zdjąć z niej zaklęcie kameleona. Dla Dracona - był to przekomiczny widok.
- No i co się śmiejesz? - warknęła. - Pomógłbyś damie, taki z ciebie dżentelmen? - na te słowa, mężczyzna spoważniał, podszedł do dziewczyny i zaoferował swoją dłoń.
- Trafiłam w czuły punkt? - zapytała lekko rozbawiona. Miałą rację, trafiła. Malfoy był arystokratą, a co za tym idzie, powinny cechować go nienaganne maniery. Wcześniej nigdy nie pomógł by Granger, ale teraz sytuacja się zmieniła. Teraz Hermiona była dla niego jak każda inna kobieta.
- Tak, udało ci się. - mruknął z niechęcią i wyprowadził dziewczynę ze sklepu.
Ulica była równie ponura, co poprzednie miejsce, gdzie się znajdywała. Kamienice były obskurne i brudne, czuło się tu niezidentyfikowany odór, a na samej ulicy kręciło się mnóstwo dziwacznie wyglądających ludzi.
- Im szybciej wejdziemy na główną ulicę, tym lepiej. - powiedział pewnie Dracon i pociągnął Hermionę za sobą. Przejście zastąpiła im grupa czarownic.
- A wy gdzie się wybieracie? - zaskrzeczała jedna z nich. Hermiona obrzuciła ją niechętnym spojrzeniem.
- Nie wasza sprawa. - warknął rozeźlony ,,auror".
- Nie przejmuj się, kochasiu - jedna z wiedźm zalotnie zatrzepotała rzęsami. - Twojej kobiecie nic się nie stanie, a my cię potrzebujemy...
- Nie jestem jego kobietą - poprawiła Granger, wiedźmę,
- Tym lepiej, kochaniutka - odpowiedziała inna czarownica i oplotła kosmyk włosów Hermiony wokół palca. - Ty też jesteś niczego sobie, te włosy można by sprzedać za całkiem niezłą sumkę. - Dziewczyna wyrwała włosy z ręki kobiety i posłała jej lodowate spojrzenie.
- Dość tego - warknął Draco i przepchnął się między kobietami. po raz kolejny ciągnąc za sobą Hermionę. To był ułamek sekundy, świst zaklęcia i wrzask:
- Schyl się!
Momentalnie się odwrócił i ujrzał źródło zaklęcia. Jedna z poprzednio spotkanych, celowała w nich różdżką.
- Nie radzę... - powiedział Malfoy obojętnym tonem, miał już inną taktykę. - Wiesz, kto to jest? - Wskazał palcem towarzyszkę i spojrzał znacząco na wiedźmę. Ta na początku nie pojmowała o co chodzi mężczyźnie, ale zaraz potem spojrzała na obdarty plakat, wiszący na jednej ze ścian budynków. Uśmiechnęła się ironicznie.
- A myślisz, że mnie to, kochasiu, w ogóle obchodzi?
- Może i nie, ale ona ma na sobie namiar, jedno zaklęcie w jej stronę, a po kilku sekundach zjawi się tu sporo ludzi. - Był doskonałym aktorem, dziewczyna nie wiedziała nawet, czym jest namiar. Czarownica widocznie się przestraszyła, bo opuściła różdżkę.
- Tylko ten jeden raz. - mruknęła i odeszła za koleżankami. Draco prychnął pod nosem.
- Nie przejmuj się, pełno tu takich. Większość z nich nie skończyła nawet szkoły. - na te słowa, Hermiona, pokiwała głową lekko zlękniona. Szli jeszcze chwilę, zanim zza rogu wyłoniła się kolorowa i tętniąca życiem ulica. Dziewczynie to miejsce coś przypominało, ale i tak była zachwycona. W powietrzu unosił się zapach czekolady i mięty, domy nie były już ciemne i brudne, ale kolorowe i gustowne. Hermiona stała z lekko rozdziawioną buzią, co było dla Dracona krótko mówiąc - śmieszne. Delikatnie podstawił dłoń do podbródka towarzyszki i zamknął jej buzię.
- Jeszcze się napatrzysz. - uśmiechnął się pocieszająco i zdjął pelerynę. - Obiecuję, ale załóż to, bo za kilka sekund wszyscy będą wiedzieli gdzie jesteśmy.
Granger posłusznie nakryła się peleryną i ruszyła za Draconem. Wszedł on do kolorowego sklepu z mnóstwem dziwnych rzeczy na wystawie. Były tam łajnbomby, mydełka z żabiego skrzeku, cukrowe pióra, charczące glizdy i wiele innych nieznanych Hermionie przedmiotów. Weszła do środka. Było tam niesamowicie. Cały sklep wyglądał jak jedna wielka iluzja optyczna we wszystkich kolorach tęczy. Ściany były nierówne i w kolorowe kwadraty, sufit zdawał się kilka razy mniejszy od ścian i był w paski, a podłoga dawała wrażenie wielkiej czarnej, wchłaniającej wszystko dookoła przepaści. Półki sklepowe były równie dziwne i znajdywało się na nich jeszcze więcej przedmiotów, niż na wystawie. W nietypowym pomieszczeniu były jeszcze schody, które na pierwszy rzut oka wyglądały jak zjeżdżalnia. W sklepie panował istny harmider. Draco na chwilę zniknął Hermionie z oczu, ale zaraz potem zauważyła go w odległej części sklepu, pokazującego jej, żeby podeszła. Nie zrobiła pięciu kroków, a już przy nim była. Jej mina była wtedy bezcenna, przecież wcześniej wydawało jej się, że młody mężczyzna stoi dwadzieścia metrów dalej. To miejsce było naprawdę dziwne.
- Spójrz, tu są fiolki z kamuflażami, a tam... - wskazał ręką na księgę, stojącą nieopodal. - Możesz sobie skomponować własną twarz, ale szybko, nie mamy zbyt wiele czasu.
Hermiona bez słowa podeszła do tomu, który jak się okazało, wcale nie był taki wielki. Ponadto obrazki się w nim ruszały i były dotykowe. ,,Zupełnie jak smartfon", pomyślała dziewczyna mimochodem i zaczęła wybierać sobie włosy. Kiedy skończyła metamorfozę, podała Malfoy'owi fiolkę, która pojawiła się, gdy zatwierdziła swój wygląd. Ale kiedy przeniosła na niego wzrok, odjęło jej mowę. Przed nią stał przystojny i wysoki blondyn z zielonymi oczami.
- No i co się gapisz, Granger? - zapytał pretensjonalnie.
- Nieźle wyglądasz. - powiedziała szczerze.
- Dzięki. - rzucił i skierował się do kasy. Sprzedawczynią była młoda, piękna kobieta, o niebieskich oczach i brązowych włosach. Uśmiechnęła się zalotnie do blondyna, ale mina jej zrzedła, kiedy ujrzała fiolki i zrozumiała, że chłopak naprawdę tak nie wygląda. Za zakupy zapłacili trzy galeony i otrzymali informację, że eliksiry tego typu trzymają się nie dłużej, niż godzinę. Już mieli wychodzić, kiedy Draco zauważył, że Granger nie wypiła jeszcze swojego eliksiru.
- Pij, nie mamy całego dnia! - ponaglił ją trochę zbyt gwałtownie.
- Czy mi się zdaję, czy to był twój pomysł, żebyśmy tu przyszli! - warknęła i wzięła łyk napoju. Był okropny, ale przełknęła. Przez chwilę nic się nie działo, ale zaraz potem poczuła dziwne ciepło. Jej twarz i ciało się zmieniło. Była teraz o kilka centymetrów wyższa, miała dłuższe nogi, duże niebieskie oczy i gęste czarne włosy do pasa. Taka uroda była dość niespotykana, ale egzotycznie piękna. Dracon pokiwał głową z uznaniem.
- No, Granger... - zaśmiał się. - Nie poskąpiłaś sobie.
W przeciwieństwie do Hermiony, która widocznie miała lekkie kompleksy, Draco stworzył sobie twarz identyczną jak swoja własna. Zmienił w sobie tylko dwie, chyba najbardziej charakterystyczne rzeczy: Blond jego włosów był znacznie ciemniejszy, a oczy zielone.*
- Idziemy? - warknęła zarumieniona Hermiona. Mężczyzna podniósł ręce w geście obronnym.
- Co chcesz, gdzie chcesz, jak chcesz. - mrugnął do niej i wyszli.
***
*to dość oczywiste, ale jeśli ktoś nie pamięta, to w oryginale, Draco, miał niebieskie oczy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz